dezaprobatą potrząsnął głową.

A te dzieciaki, które wynajmowały drugi... rzadko bywały przytomne. Zresztą, gdyby nawet trafił się złodziej, proszę bardzo, niech sobie kradnie. Ponieważ odjeżdżając sprzed domu Andy Latham wiedział już, że jest innym człowiekiem. ROZDZIAŁ TRZECI Dane jechał za Kelsey aż do domu Sheili. Na pewno uzna, że ją prześladuje, chciał się jednak upewnić, że dotarła na miejsce bezpiecznie. Poza tym, gdy Kelsey zniknie za drzwiami, będzie mógł zapukać do Cindy. Wiedział, że dziewczyna widzi jego samochód w lusterku, udawała jednak, że go nie dostrzega. Zaparkowała swoje wiśniowe volvo, wysiadła i weszła do domu. Dane zatrzymał się także, wszedł na schodki i zapukał. W drzwiach pojawiła się Cindy. Jednak nie w swoich, a sąsiednich, Sheili, a obecnie Kelsey. - Dane! Hej, tutaj jesteśmy. - Cześć, Cindy. http://www.kisleonardo.pl RS 214 niedowierzanie i ślepa furia. Otworzył usta, by coś powiedzieć, jego wargi wywinęły się, do końca odsłaniając kły. A potem rozsypał się w proch. Znowu znajdowała się sama w cieniu mauzoleum, na dachu którego trwał anioł z utrąconymi skrzydłami. Jej przystosowane do ciemności oczy doskonale widziały w mroku tych, którzy krążyli po cmentarzu, chciwi uczty. Oraz tych, którzy szli jak owce na rzeź. Sprytny trik, złudzenie oka - jak zwykle Władca uciekł się do swoich ulubionych chwytów. Limuzyny zaczęły przybywać, było ich kilka tuzinów, Bryan obserwował je z ukrycia, stojąc w cieniu grobowca w kształcie piramidy. Zaczęło się od mgły, czerwonych waporów, które wiły

historię Europy, to moja dziedzina - odparł Bryan, lekko wzruszając ramionami. Właśnie zastanawiał się, co zrobić, by poznać lepiej obie kobiety, gdy Stacey zaskoczyła go kompletnie, pukając do jego pokoju z zaproszeniem do wzięcia udziału w grze w pytania i odpowiedzi. Z miejsca przyjął zaproszenie i zszedł na dół, gdzie w oczekiwaniu na panią Sprawdź - Panie poruczniku, rękawiczki i ochraniacze na buty. - Policjant, który przyjechał z Seanem, podał mu je, starając się nie patrzeć w stronę drzwi. - Ja nie miałem ochraniaczy - wymamrotał George Mendez. - Ja... zostawiłem dodatkowe ślady. - W porządku, sierżancie. Czyli mówicie, że dzieciak żyje? - Tak. Właśnie robią mu transfuzję. - Może się z tego wyliże. - Może... - rzekł bez przekonania George. Sean ostrożnie wszedł do izolatki. Jego ludzie zginęli, niemal leżąc jeden na drugim, obaj trzymali w zaciśniętych palcach skalpele, mieli poderżnięte gardła, tylko że Santini został cięty raz - z ogromną siłą, gdyż głowa trzymała się tylko na kości - zaś szyja Clarka została straszliwie poharatana wieloma płytszymi