- Po prostu nie mogę. Z przyczyn osobistych. - Chodzi o mnie? Nie kochasz mnie? Myliłem się... Amy mówiła nieprawdę... Wcale nie powiedziałaś mamie, że się we mnie zakochujesz? R S - Powiedziałam. - W jej głosie słychać było smutek. - Powiedziałam mamie, że się w tobie zakochuję - powtórzyła. - To dlaczego nie chcesz wyjść za mnie za mąż? Wciąż uważasz, że jestem zarozumiałym szowinistą i... - Nie! Jesteś wspaniały! - Ale nie chcesz wyjść za mnie za mąż? Ze smutkiem pokręciła głową. - Nie mogę. Spojrzał jej prosto w oczy. - Musisz mi powiedzieć dlaczego! - Chodzi o... Chodzi o Jamiego - wyrzuciła po chwili. - A właściwie o jego ojca. Nie mogę nic więcej powiedzieć, ale zaufaj mi. Gdybyś znał prawdę, gdybyś wiedział, że cię oszukałam, nie chciałbyś, bym została twoją żoną. Gdy zrozumiał, że Willow nie zmieni zdania, odszedł załamany. http://www.konstrukcjestalowe.edu.pl - Tak, zatańczmy - odparła. - Więc chodźmy. - Mark pomógł jej zdjąć płaszcz i położył go na pniu drzewa, po czym wyciągnął do niej rękę. Kuchni w Candover Court nie modernizowano od czasu, kiedy powstała. Wiek temu ktoś dobudował tylko ruchomy ruszt w palenisku, ale wciąż wisiała nad nim stara metalowa konstrukcja do zawieszania kotłów i garnków, zaś rożen, i taca do zbierania tłuszczu nadal znajdowały się w tym samym miejscu co przed dwustu laty. Kiedy Clemency skradała się ze świeczką, osłaniając dłonią płomień, widziała przed sobą jedynie żarzące się węgle w palenisku. Nie dostrzegła stojącej obok, zastygłej w bezruchu ciemnej postaci. Podniosła świeczkę i przebiegła ręką po framudze w poszukiwaniu klucza. Dzięki Bogu! Włożyła po cichu klucz do zamka i miała go właśnie przekręcić, gdy ktoś chwycił ją za ramię. Clemency wydała okrzyk przerażenia, lecz natychmiast druga ręka mężczyzny zasłoniła jej usta. W panice upuściła świeczkę i pomieszczenie pogrążyło się w ciemnościach. - A dokąd to się pani wybiera? - Och, milordzie! - Clemency zdała sobie sprawę, że jej serce wali jak oszalałe. - No więc? - Lysander schylił się, puszczając Clemency, podniósł świecę i ponownie ją zapalił. Wyglądał wyjątkowo groźnie. Ciemne oczy patrzyły srogo, a zaciśnięte usta przypominały cienką kreskę. Chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie, przystawiając świeczkę do jej twarzy. - Czy przypadkiem nie na spotkanie z pewnym dżentelmenem? - Co... co ma pan na myśli? - Mnie pani nie oszuka. Panna Baverstock ostrzegła mnie, że ostrzy pani sobie zęby na jej brata. Mark, planując dziś rano wcześniejszy wyjazd z Candover Court, z pewnoś¬cią przekonał śliczną pannę Stoneham, że będzie jej lepiej pod jego opieką. Co takiego pani obiecał? Paryż? Lożę w operze? Clemency słuchała jego przemowy z niedowierzaniem, lecz nagle gniew wziął górę nad wszystkim. - Czy pan naprawdę myśli, że uciekłabym z tym... z taką kreaturą? - wrzasnęła. - Pan chyba postradał zmysły. - Cicho! - Nic na świecie nie skłoniłoby mnie nawet do rozmowy z nim, chyba że zostałabym do tego zmuszona. W moich oczach zasługuje jedynie na pogardę!
ale po południu przyjadę po dzieci. Czy ma pan coś przeciwko temu, żeby zjadły z nami obiad? - Ależ skąd! - W takim razie to ustalone. Dziękuję, doktorze Galbraith. Zamierzała się odwrócić, ale Scott ją powstrzymał. - Proszę chwilę zaczekać. Sprawdź - Mówią, że współdziałałaś z Chopem Robichaux. Że uknułaś intrygę przeciwko Santosowi. Matka nie zaprzeczyła, nie uczyniła żadnego gestu. Wpatrywała się tylko w córkę, poruszając bezdźwięcznie ustami, jak schwytana w potrzask. Jest winna wszystkiemu, o co oskarżał ją Santos. Dobry Boże, to prawda! Z oczu Glorii popłynęły łzy. Otarła je zniecierpliwiona. - Mamo, oni wszystko wiedzą. O sprawie Santosa, o twoich powiązaniach z Robichaux. O tym, co on... jakich dostarczał ci... usług. - Podniosła głos. - Czy to prawda? Tak było? Robiłaś to nawet wtedy, kiedy żył jeszcze ojciec? - Nie! - krzyknęła matka głosem tak rozpaczliwym, jakby wydobywał się z najgłębszych zakamarków duszy. - Nie! Gloria zamknęła jej dłonie w swoich. Były zimne i wilgotne, niczym dotyk śmierci. - Mają dowody. Daty, fotografie. Całą twoją teczkę. Mamo... powiedz, że to nieprawda. Ja ci uwierzę. Powiedz, skąd mogą mieć te zdjęcia, a ja... Hope wyrwała dłonie i wyskoczyła z łóżka. Przebiegła przez pokój, zatrzasnęła drzwi i zamknęła je na klucz. - Mamo! - Nadchodzą Ciemności! Musimy się ukryć, Glorio Aleksandro! Musimy przygotować plan! „Choćbym chodził ciemną doliną...” - Mamo... - Gloria patrzyła na nią coraz bardziej przerażona. - Uspokój się, razem coś wymyślimy. Obiecuję, że znajdę jakieś wyjście...