Panika w żyłach.

O1ivia usiłowała krzyczeć, chciała poruszyć rękami i nogami w nadziei, że albo kopnie napastniczkę, albo zwróci uwagę przechodniów. Ale umysł nie panował nad ciałem, mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Paralizator pozbawił ją kontroli nad mięśniami. Pomyślała o dziecku... O Boże, czy przetrwało atak prądem? Przepraszam, moje maleństwo, tak bardzo cię przepraszam. Wózek podskakiwał na nierównej drodze, napastniczka sapała głośno. O1ivia nasłuchiwała; gdzieś wysoko leciał samolot, a o wiele bliżej zawyła syrena okrętowa. O1ivia usiłowała wziąć się w garść, zebrać rozproszone myśli i zorientować się, gdzie jest, ale dokoła panował klaustrofobiczny mrok, zaś w śpiworze było tak cholernie gorąco, że z trudem oddychała. Myśl, Olivio. Nie poddawaj się. Już nieraz byłaś w opałach. Kiedy minie szok, posłużysz się rękami; dobrze, że skuła je z przodu. Nie poddawaj się, nie pozwól, by strach cię sparaliżował. Myśl o dziecku. Nie poddawaj się. Walcz. Weź się w garść. Musi być jakiś sposób! Zmieniło się podłoże, wózek toczył się łatwiej, szybciej. A potem poczuła ruch w górę i, ciągle w śpiworze, uderzyła o twarde podłoże. Po chwili napastniczka zaczęła ją ciągnąć w dół. O1ivia z najwyższym wysiłkiem lekko się skuliła, by osłonić rękoma brzuch. Chciała chronić dziecko... – Mogłabyś zrzucić parę kilo – wysapała napastniczka. Na dole schodów pociągnęła O1ivię jeszcze kawałek i pchnęła na podłogę. Przez gruby http://www.logopedapoznan.info.pl Zacisnął dłonie na poręczy. Trzymaj się, myślał. Boże, Liwie, trzymaj się. Każdy odgłos docierający z góry, każdy krok, każde przesunięcie krzesła sprawiały, że O1ivia dygotała nerwowo. – Skup się – powtarzała sobie. – Skup się. Ale sytuacja się zmieniła, silnik... inny odgłos... i wtedy to zobaczyła. Woda na podłodze plamiła album... na razie jest jej mało, ale... – Błagam, nie. – Na myśl o śmierci pod wodą zrobiło jej się niedobrze. Skąd ona się bierze? Czy może ją jakoś zatamować? Zatkać przeciek? Boże, skąd ta woda? W panice odwróciła się, przeczesywała wzrokiem pomieszczenie, ale nie widziała nic, żadnej szczeliny w podłodze, żadnej dziury w burtach. Nic nie może zrobić. Plan psychopatki wszedł w życie. Nie ma innego wyjścia. Może tylko liczyć, wbrew wszystkiemu, że jej działanie pokrzyżuje plany wariatki. Musi dalej robić swoje. Zacisnęła usta, wyrwała ostatnią stronę z albumu i wciągnęła je wszystkie, razem z

– Musiałem się wyrwać z zapluskwionego motelu. – I poszukać Jennifer? Chwila ciszy. – Może. – Widziałeś ją ostatnio? – Nie zdołała ukryć sarkazmu. Niby kogo chciał nabrać? – Nie wiem. Chciała mu powiedzieć, że się wygłupia, ale ugryzła się w język i poszukała Sprawdź że numer jest nieaktualny. – Świetnie. Odwrócił wizytówkę i spróbował jeszcze raz. Tym razem zadzwonił na posterunek i poprosił o połączenie z detektywem Jonasem Hayesem. Połączono go stosunkowo szybko – trafił na jego pocztę głosową. Zostawił wiadomość, że jest w Los Angeles i chciałby się spotkać. Następnie rozłączył się i zadzwonił do O1ivii. Jej także się nagrał. Kiedy się rozłączał, miał dziwne wrażenie, że jest obserwowany, że niewidoczne oczy śledzą każdy jego ruch. Omiótł cmentarz badawczym spojrzeniem, co chwila zerkał w lusterko, ale nikt go nie śledził, nikt mu nie towarzyszył. – Jesteś idiotą – powiedział sam do sobie i wyruszył na poszukiwanie czystego, taniego motelu. Jonas Hayes zaklął pod nosem. Był zmęczony. Padał z nóg. Poprzedniego dnia za dużo czasu poświęcił na ustalanie szczegółów w sprawie opieki nad córką Maren i właściwie nie