– Powodzenia. – Pochyliła się nad klawiaturą komputera, żeby wypełnić swoje zadanie w

Jezu, skąd ona to wie? Przypomniał sobie. Byli wtedy w drodze do Point Fermin. Jennifer drażniła się z nim, pieściła w samochodzie. Rozpalony, spocony, zatrzymał się. A teraz ta kobieta spogląda na niego znacząco, jakby wiedziała, o czym myśli. Dobry Boże, jest tak bardzo podobna do Jennifer, że robiło mu się zimno na samą myśl. – O, proszę... – Wskazała drogowskaz blisko urwiska. Z mocno bijącym sercem podjechał we wskazane miejsce. Na parkingu na punkcie widokowym był jeszcze tylko jeden wóz, biały datsun z deską surfingową na dachu. Zatrzymał chevroleta, zgasił silnik. Dokoła wirował kurz. Bentz w jednej chwili sięgnął na tylne siedzenie, porwał torebkę. – Hej! – zawołała. – Chciałem tylko zobaczyć twoje prawo jazdy, Jennifer. – Przeglądał zawartość jej torebki. Zacisnął dłoń na cienkim portfelu. Otworzył go chciwie – i nic. Żadnego dowodu tożsamości, nie miała nawet karty kredytowej. – Co jest? Roześmiała się. Uniosła jedną brew. – Proszę cię, RJ. Akurat ty powinieneś wiedzieć, że trupy nie mają dowodów tożsamości. – Cholera – zaklął, oddał jej torebkę. Zacisnął zęby. Otworzył schowek koło kierownicy. Gdzieś musi być dowód rejestracyjny samochodu. Może wraz z nim będzie jej prawo jazdy. Ale oświetlony malutką żaróweczką schowek był pusty. – Daruj sobie – poradziła. – I tak nie znajdziesz tego, czego szukasz. http://www.maszynydobudowydrog.com.pl/media/ Nic nie trzyma się kupy, stwierdził Bentz. Zerknął w okno. Kształtna kobieta około trzydziestki poprawiała osłonę przeciwsłoneczną w wiekowym cadillacu. Zadowolona, wzięła torebkę z fotela pasażera, zarzuciła ją sobie na ramię, zamknęła samochód. Obejrzała się przez ramię i weszła do pokoju z widokiem na basen. Pomyślał o mieszkańcach zapyziałego motelu. Wszyscy mają swoje tajemnice, ukryte prawdy, które tłamszą w pokojach z wytartą wykładziną, zepsutą toaletą i miniaturową lodówką, w której z trudem zmieści się sześciopak piwa. Odszedł od okna i usiłował się skupić. Ten dzień okazał się posępnym spacerem aleją wspomnień, ale w żaden sposób nie pomógł mu stwierdzić, czy Jennifer żyje, czy nie. Z trzecim kawałkiem pizzy z pepperoni i oliwkami w dłoni zastanawiał się, po co w ogóle przyjechał do Los Angeles. Może wszyscy mają rację. Może rzeczywiście ugania się za duchem. Może ten, kto wysłał zdjęcia i akt zgonu, tylko robi sobie z niego żarty, wiedząc, że

– Jesteś w Los Angeles. Ona nie wyjedzie. – Hm. – Zawahał się, jakby w myśli analizował jej słowa. O1ivia wyciągnęła rękę i zapaliła lampkę na nocnym stoliku. Psiak wypełzł spod kołdry, wystawił czarny nos. – Co powiedziała? – Bentz nie dawał za wygraną. – Że pakuje się w kłopoty. On, czyli ty, jak się domyślam, bo mówiła o tobie per RJ. I Sprawdź – Nawet nie śmiałbym. – Włączam DVD. Na Rambo przynajmniej mogę liczyć. – Oj! Będę niedługo. – Jasne, ale wiesz, że nie należę do kobiet, które pokornie czekają w nieskończoność. – A co z tobą nie tak? – zapytał. Zachichotała. – Drań! – Owszem. Słodki drań. I mnie kochasz. – W tym rzecz. Do zobaczenia. Rozłączyli się. Poczuł się lepiej. Corrme O’Donnell nie jest i pewnie nigdy nie będzie miłością jego życia. Zresztą na dobre zraził się do małżeństwa. Dwa nieudane związki wystarczą, a kawalerskie życie w gruncie rzeczy nie jest takie złe. Corrine chyba podchodziła do sprawy tak samo, przynajmniej na razie nie wspominała o ślubie czy wspólnym mieszkaniu. No, ale ona też zaliczyła swoją porcję rozwodów.