do pracy, jak i turystów, a nawet biznesmenów. Ich głosy rozchodziły się po całym holu, odbijając się od ścian i wspaniałego, beczkowego sklepienia. – Nie za wiele – odparł Kondor, strząsając okruch ciastka, który opadł na jego spodnie. W sklepiku piętro niżej sprzedawano najlepsze na świecie ciastka z czekoladą i kupił ich cały tuzin. Podsunął torebkę Morrisowi. – Zjesz jedno? Tom poczęstował się. – Dzięki. – Powers jeszcze nie wrócił do swojego mieszkania – relacjonował Kondor. – Nie podróżował też pod żadnym ze znanych nam nazwisk. Sprawdziłem wszystko, co mogłem, i nic nie znalazłem. Po prostu zapadł się pod ziemię. – Nic podobnego. Kondor spojrzał na szefa. – To znaczy? Morris odłamał kawałek ciastka. – Parę miesięcy temu odebraliśmy telefon w kwaterze Firmy. Dzwoniła niejaka Julianna Starr. Chciała rozmawiać z Clarkiem Russellem. http://www.meble-designo.com.pl Chłopak chce zaprotestować, ale w tym momencie zza okna dochodzą rozbawione głosy. - Chyba masz już gości - mówi Laura. - Poczekam, aż Grace zaśnie, i do was dołączę. Simon jest zawiedziony, daje jednak za wygraną i wychodzi. 19 - Dawno, dawno temu w pewnej wiosce żyła sobie dziewczyna. Była niezwykle piękna, tak piękna, że o jej rękę starał się nawet leśniczy. W tamtych czasach leśniczy był nie byle kim, matka dziewczyny nie mogła więc zrozumieć, że córka odrzuca jego zaloty. Dziewczyna jednak była zakochana w kimś innym. Górne światła w pokoju Grace są zgaszone, pali się tylko nocna lampka. Dziewczynka leży z szeroko otwartymi oczami i wsłuchuje się w opowieść Laury. - W biednym wieśniaku, który wcale nie był zwykłym wieśniakiem, tylko księciem przebranym w proste ubrania. A w dodatku miał narzeczoną, córkę kurlandzkiego księcia. - Kto to jest kurlandzki książę? - pyta zaciekawiona dziewczynka. - To książę panujący w zamorskim księstwie zwanym Kurlandią. - I co dalej? - popędza Grace. - Zazdrosny leśniczy znalazł ukryte w lesie książęce ubrania, domyślił się, że należą one do ukochanego dziewczyny, i postanowił się na nim zemścić. Kiedy we wsi zjawił się orszak, z księciem Kurlandii i jego córką, leśniczy wyjawił oszustwo młodego księcia. A dziewczyna, zrozpaczona, że została oszukana, odebrała sobie życie, używając do tego szabli ukochanego. - Jak miał na imię ten książę? - pyta Grace zaspanym głosem. - Albert. - A ta dziewczyna? - Giselle. - Ładna bajka - mówi Grace, ziewając. - Ale trochę straszna. Laura uśmiecha się; opowiedziała tylko pierwszy akt baletu. Straszne rzeczy - błędne ogniki nad mogiłą Giselle, willidy wraz ich królową, przywołującą zjawy za pomocą magicznej gałązki - wszystko to pojawia się dopiero w drugim akcie. Ale ona już go nie opowiada, bo dziewczynka śpi. Przypatruje się jej spokojnej buzi. Nie śpieszy jej się z odchodzeniem od dziecka. Simon jest ze swoimi znajomymi. Laura kiedyś przyjaźniła się z takimi ludźmi jak oni, ale nie wie, czy wciąż do nich pasuje. W pewnym momencie słyszy cichy dźwięk, spogląda w stronę, z której dochodzi, i w rozszerzającym się pionowym pasie światła między drzwiami a framugą pojawia się głowa Simona. Laura przykłada palec do ust, nakazując chłopakowi zachowanie ciszy, po czym ostrożnie wstaje z brzegu łóżka, poprawia kołderkę Grace i bezszelestnie wychodzi z pokoju. - Już się bałem, że nigdy nie przyjdziesz. - Myślałam, że się skończy na jednej bajce. Niestety, nie udało się. - Trzeba ją było postraszyć apokalipsą - żartuje Simon. - O tym akurat zapomniałam, ale mówiłam jej równie straszne rzeczy. - Na przykład? - Na przykład opowiedziałam jej cały pierwszy akt Giselle.
Nie musiała myśleć długo. Odpowiedź była oczywista. Czyż nie wysłuchiwała codziennie tego kazania? 52 JEDNA DLA PIĘCIU Położyła list obok maszyny i zaczęła pisać. Droga Zrozpaczona, Rozumiem Twoją sytuację, ale muszę zgodzić się Sprawdź chmurka. Kate siedziała pochylona nad blatem, obracając w rękach kubek wypełniony gorącą kawą. Podniosła go do ust, ale nie piła, tylko z lubością wdychała cudowny aromat. Kawa pochodziła z afrykańskiego Złotego Wybrzeża. Wypalano ją na ciemny brązowy kolor, żeby zwiększyć jej moc i uzyskać głęboki, bogaty smak. W każdym razie tak zapewniał producent. Kate wypiła pierwszy łyk, po chwili następny. Tak, bogaty, chociaż jednocześnie delikatny, zdecydowała. Trzeba ją będzie dodać do menu ,,Uncommon Bean’’. – Cześć, świetnie wyglądasz. – Richard wszedł do kuchni. Pocałowała go, a następnie wyprostowała węzeł krawata. – No, już jest dobrze.