Zanim wybrała numer swojego szefa, szybko zerknęła na zegarek. W Anglii powinna być dziewiąta rano. Pierce na pewno jest już w pracy. Był pracoholikiem i zazwyczaj siedział przy biurku już o ósmej. Istotnie, odebrał już po kilku dzwonkach. - Cześć, Jacob - Bella uśmiechnęła się, słysząc ciepło w jego głosie. Pracowali razem już ponad rok i Jacob nie ukrywał, że chętnie przeniósłby ich znajomość na bardziej prywatny grunt. Jednak Bella, chociaż lubiła go bardzo jako kolegę, nie miała ochoty na więcej, odmawiała więc jego propozycjom tak delikatnie, jak tylko umiała. Szybko wyjaśniła mu sytuację i westchnęła z ulgą, kiedy powiedział, że powinna zostać w Zuranie i załatwić sprawy do końca. - Nie spiesz się - dodał jeszcze. - Przez ostatnie miesiące pracowałaś więcej niż ktokolwiek z nas. Ale będę za tobą tęsknił - powiedział miękko. - Żałuję, że nie mogę do ciebie przylecieć. Zakończyli rozmowę i Bella zaczęła się zastanawiać, czy nie należałoby się skontaktować z ambasadą brytyjską w Zuranie i zasięgnąć ich opinii o całej tej sytuacji. Ale młody zurański urzędnik prosił, żeby na razie nie rozmawiała z nikim na ten temat. Władze Zuranu nie chciały paniki wśród potencjalnych nabywców nieruchomości. Ciekawe, jak długo będzie musiała pozostać w Zuranie, zanim wszystko się wyjaśni. Czy na tyle, by nocny gość znów ją odwiedził? Momentalnie zesztywniała i udzieliła sobie nagany. Miała przecież nie myśleć o tamtej nocy ani o nieznajomym. Nagle przypomniała sobie o pieniądzach, które jej zostawił. Wyciągnęła je drżącymi palcami. Nawet bez liczenia widziała, że to duża suma. Kate i Sam będą ich bardzo potrzebować, jeżeli nie uda jej się odzyskać apartamentu. Wypuściła pieniądze z rąk, jakby ją oparzyły. Gdyby tylko wiedziała coś więcej. Jak długo będzie musiała czekać na obiecaną wiadomość? Weszła do kuchni i włączyła czajnik. Zanim zadzwoni do Kate, która z niepokojem czekała na wiadomość, zdąży jeszcze napić się kawy. Edward nie zamierzał czekać z poukładaniem swoich spraw na zdemaskowanie nieuczciwego urzędnika. A przede wszystkim chciał zająć się Bellą Swan. Poza tym miał masę planów związanych ze swoim pustynnym księstwem. Wysiadł z windy i wsunął kartę w szczelinę zamka. Odkąd usłyszał legendę o wiszących ogrodach, równie wspaniałych jak te w starożytnym Babilonie, postanowił odkopać i w miarę możliwości zrekonstruować pałac królewski wraz ze wspomnianymi ogrodami. To był ambitny, długoterminowy plan, ale Edward był pewien powodzenia i zdecydowany doprowadzić go do końca. Przygotowania już ściągały na miejsce wykopalisk zarówno turystów, jak i ekspertów w archeologii. Zazwyczaj kiedy Edward odwiedzał Zuran, mieszkał w pałacu albo w prywatnym apartamencie jednego z dwóch hoteli, w których miał udziały. Ale kiedy tylko mógł, uciekał na pustynię, gdzie zamieszkiwał tradycyjny namiot Beduinów, przodków swojej matki. Beduini nadal wędrowali od wiecznymi pustynnymi szlakami, chociaż ich liczba wciąż malała. Niektórzy członkowie rozległej rodziny władcy byli z nimi blisko spokrewnieni, jak choćby on sam poprzez matkę. Już sama myśl o pustyni sprawiła, że zatęsknił za rączym koniem arabskim, na którym od świtania przemierzał bezkresne piaski. W marzeniach widział przy swoim boku kobietę o zielonych, rozświetlonych zachwytem, zwróconych ku niemu oczach... Edward zesztywniał. To nie mogła być ta kobieta. Nie ta, którą spotkał poprzedniej nocy. Bella. Przeczytał jej imię w paszporcie, kiedy rano wsuwał tam pieniądze. http://www.meble-kuchenne.edu.pl Przynajmniej Flic i Imogen przestaną go oskarżać. Boże, jak on się bał, że któraś z nich albo Sylwia czy nawet Zuzanna wykorzysta jego złe stosunki z pasierbicami, żeby poprzeć wersję samobójstwa. Na szczęście tak się nie stało. Na biurku - biurku Richarda - stała fotografia Karo, jedna z tych, które Matthew zrobił w St Moritz. Wziął ją teraz do rąk i popatrzył w roześmiane oczy żony. Bez względu na werdykt Karo i tak nie żyła. Odeszła na zawsze, zostawiając im mnóstwo żalu, wątpliwości, pytań bez odpowiedzi, różnych „gdyby". Koroner powiedział, że prawdopodobnie nigdy się nie dowiedzą, dlaczego Karo wyszła na balkon. Nigdy się nie dowiemy.
Tannera podejrzliwie. - Nie, on wcale nie jest jej narzeczonym - pospiesznie zapewniła Shey. - Wyjaśnienie moich relacji z Parker to dłuższa historia, na którą teraz raczej nie mamy czasu - dyplomatycznie powiedział Tanner. - Mogę jedynie zapewnić, że znajomość Sprawdź Tu jest mój dom, a ty wracaj do siebie. Do Amaru. Nic tu po tobie, nic cię tu nie trzyma. A już na pewno nie narzeczona. Po tych słowach odwróciła się i wyszła, a tajemniczy brunet podążył za nią. Po chwili trzasnęły drzwi, jakby definitywnie kończąc sprawę. - No cóż, książę, już po wszystkim. - Tanner. Tak mam na imię. Jeśli nie jesteś w stanie tego zapamiętać, pozostań przy Waszej Wysokości. Nie życzę sobie żadnego księcia. Shey roześmiała się. - Nie denerwuj się tak, książę! - Już po wszystkim? - z łukowatego przejścia wiodącego