i przysunął do swojej. Na jego wargach błąkał się

od kobiety, i uśmiechnęła się do siebie. Lubiła tę kawiarnię i ludzi, którzy w niej pracowali. Lubiła też swoich stałych klientów. Nie przeszkadzało jej, że całe to miejsce rzeczywiście mogło się wydawać zwariowane. Sama uwielbiała sztukę, ale jeszcze przed podjęciem studiów zdecydowała, że nie zaryzykuje tak niepewnej kariery. Widziała przecież swoich rodziców żyjących od jednego honorarium do następnego, w oczekiwaniu na sławę, która jakoś nie chciała nadejść. Widziała też, jak gorycz i rozczarowanie niszczą ich małżeństwo. Rozwiedli się tego roku, kiedy skończyła Tulane. Rok później matka zginęła w wypadku, a ojciec przeprowadził się do San Francisco, gdzie zamieszkał w jakiejś artystycznej komunie. Czasami ucinali sobie serdeczną telefoniczną pogawędkę, ale z powodu odległości widywali się bardzo rzadko. Pamiętając o rodzinnych doświadczeniach , Kate zdecydowała się studiować zarządzanie, natomiast sztukę potraktowała jako hobby. Właśnie dlatego jej witraże nie wisiały w galeriach, a jedynie w oknach ,,Uncommon Bean’’. Zrobiła je, ponieważ to uwielbiała. Nie dla pieniędzy, nie dla sławy, tylko z czystej miłości do sztuki. Kate wiedziała, że ma szczęście. Po studiach mogła przecież utknąć w jakimś biurze i pracować od dziewiątej do piątej, z krótką przerwą na http://www.meble-na-wymiar.biz.pl przed wyjazdem Richarda. Skupiła się nad tym, co dzisiaj robiła. Gdy Richard przyszedł się pożegnać, bawiła się z Emmą na dywaniku. Wstała, żeby pocałować męża, i właśnie wtedy jej wzrok padł na to zdjęcie. Więc gdzie jest teraz? Od strony holu dobiegł do niej lekki trzask podłogi, a potem cichy szum, podobny do dźwięku, jaki wydają jesienne liście. Przerażona Kate zamarła. Podniosła dłoń do szyi, przypominając sobie to, co stało się dziś rano z łóżkiem. Miała przed oczami dwie wgniecione poduszki. A potem jeszcze ten wieszak! Odwróciła się wolno w stronę drzwi. Były półotwarte, ale nikogo za

Znowu spojrzała na zegarek i dopiero w tym momencie dotarło do niej, co tak naprawdę zrobiła. Jest już noc, a ona wpuściła do domu faceta, o którym nic prawie nie wie. Człowieka, który nawet się nie zmartwił śmiercią jej pracownicy i przyjął to jako coś zupełnie naturalnego. Poczuła mrowienie na całym ciele i głośno odchrząknęła. – Czy już coś znalazłeś? Sprawdź jego talerzu, Dawid wytarł usta ręką. - To zdecydowanie lepsze niż kasza. Pani Dunlap mówi, że za kratkami dają tylko kaszę. Choć wydawało się to niemożliwe, Malinda wściekła się jeszcze bardziej. Chwyciła słuchawkę telefonu i wystukała numer biura Jacka. Po trzech sygnałach odezwała się automatyczna sekretarka. - Tu biuro Jacka Brannana. Dziś już nie pracujemy. Po sygnale prosimy podać swoje nazwisko i numer telefonu. Dziękuję. Bip. - Jack, tu Malinda. Jest szósta piętnaście. Chłopcy są u mnie i...