Teraz odnajdzie Yolandę Salazar. Czyżby to ona nękała Bentza, udając Jennifer? Jeśli tak, sprawa zaraz wyjdzie na jaw. Dzwoń, powtarzał sobie Bentz, patrząc na sobowtóra byłej żony. Powinien był wezwać policję już dziesięć minut temu, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy. Niech ją zamkną i wszystko się skończy. Ale nie chciał stracić jej z oczu, póki nie zyska tego, po co tu przyjechał... Odpowiedzi. Odpowiedzi, które mu obiecała, jeśli zgodzi się na krótką przejażdżkę. – Chcesz poznać prawdę? Opowiem ci w drodze do Point Fermin. – Skrzyżowała ramiona. – A potem, po rozmowie w cztery oczy, pojadę z tobą na policję. Ale jeśli teraz zawieziesz mnie na posterunek, zasłonię się prawnikiem i niczego się nie dowiesz. Nie podobało mu się to, nie ufał jej. – O nie. – Wyjął komórkę z kieszeni. – Dzwonię na policję. Mój kumpel z wydziału zabójstw bardzo chce z tobą pogadać. – Niech gada, ile chce, i tak nic mu nie powiem. Nie dzwoń, RJ, bo nigdy się nie dowiesz. – Uśmiechnęła się jak Jennifer i spojrzała na komórkę. – Nigdy nie poznasz prawdy. I to cię zabije. Boże drogi, wiedziała, jak nim manipulować. Jak zawsze. http://www.meblenawymiarsklep.net.pl – Nic takiego nie przychodzi mi do głowy. – Fortuna westchnęła. Przeczesała gęste włosy dłonią o paznokciach pomalowanych na czerwono. – Robiła to co zwykle, no wiesz. Była u fryzjera. I chyba tego samego dnia wybrała się na zakupy i do astrologa. Poczuł, jak napinają mu się mięśnie karku. – Astrologa? – No tak, pewnie pamiętasz... Phyllis jakaś tam. – Przyglądała mu się uważnie. – Nie wiedziałeś? – Że moja eks chadzała do wróżek? Nie. – Do astrologa. To różnica. Wiedział to aż za dobrze. Babka O1ivii stawiała tarota przez całe życie. – No dobra, do Phyllis, astrologa. Takiej od znaków zodiaku, ascendentów, faz Księżyca i tak dalej. – Wydaje mi się, że chodzi o coś więcej, choć osobiście nigdy się tym nie interesowałam.
Ani śladu Jennifer. Oczywiście. Na zewnątrz miniaturowego centrum handlowego dwaj młodzi mężczyźni palili koło kontenera na śmieci. Nic ciekawego. Bentz sączył colę i zastanawiał się, po co w ogóle tu przyjechał. Czego się dowiedział, jeśli w ogóle czegokolwiek? Sprawdź wytrzymał? – Skręcili w uliczkę, w której Trinidad zostawił swój wóz. – A ja się wybieram na emeryturę. – Wypuścił kłąb dymu z płuc. – Grzebanie się w starych aktach? Ekshumacja zwłok, choć wszyscy wiedzą, kto jest w trumnie? Niepotrzebne mi takie gówno. – A jeśli Jennifer Bentz nie zginęła? – Owszem, zginęła. Nie potrzebujemy DNA, żeby to wiedzieć. Jej samochód. Jej zwłoki zidentyfikowane przez jej męża. Żadna inna osoba z rejestru zaginionych nie pasuje do opisu. – Tego nie wiemy. – Mówię tylko, że Rick Bentz ma tendencję do naginania przepisów tak, że czasem je łamie, a ja już się w to nie bawię. Został mi niecały rok do emerytury. Nie chcę tego zepsuć. Ale wyraz jego twarzy przeczył słowom. Cisnął niedopałek na ulicę, zgasił go bardziej energicznie niż trzeba. – Cholera. – Spojrzał w niebo, potrząsnął głową. – Cholerny Bentz. Dlaczego wraca akurat teraz? Widzi duchy, wprowadza zamęt? Sukinsyn zostawił mnie z całym syfem.