myślach, poznała to po oczach Tannera.

dodała: - Co nie potrwa więcej niż minutę. Matthew posłusznie usiadł. Nadal źle się czuł w tym miejscu. Nie zazna tu spokoju, przynajmniej nie tak zaraz, kiedy wszędzie jeszcze leżą ulubione drobiazgi Karo. - Myślę, że właściwym określeniem będzie „o tyle dobrze, o ile należało się spodziewać". - Nieznacznie drgnęły jej usta. - Przyjęły to źle, ale czy mogło być inaczej? Opowiedział jej, jak natknął się na Flic - zmartwioną oczywiście, jednak opanowaną, co świadczyło o jej wewnętrznej sile. A także o tym, co wspomniała na temat Imogen i Chloe - żeby pierwszą zostawić w spokoju i mieć oko na drugą. - I zrobiłeś to? - Jeszcze nie, najpierw chciałem zobaczyć się z tobą. Sylwia pokręciła smutno głową. - Wiesz, to trochę dziwne. Poza tym, że się zmartwiły, odniosłam wrażenie, że mają do mnie pretensję, jakby ten guz... rak - specjalnie użyła tego słowa, wypróbowując, jak zabrzmi - był moją winą. - Chyba często złoszczą nas rzeczy, na które nie mamy wpływu. - Jak na przykład śmierć. http://www.medycyna-i-zdrowie.net.pl Zuzanna przypomniała słowa Flic kilka dni później, na spotkaniu z Sylwią i Matthew przy Perrin's Lane. Chloe w tym czasie była w szkole, więc mogli czuć się swobodnie. - Wcale nie sugeruję - mówiła, starannie dobierając słowa - że coś takiego może usprawiedliwić albo przynajmniej wyjaśniać jej postępki. Ale uważam, a Jane Ripon się ze mną zgadza, że cała ta sprawa bez względnie przerasta psychikę dwunastoletniego dziecka. - Jak mogłoby być inaczej? - mruknęła Sylwia z pobladłą twarzą. Matthew nie odzywał się przez kilka następnych minut, zbyt wstrząśnięty, by coś powiedzieć. - A co z Chloe? - wykrztusił wreszcie ze zgrozą. Zuzanna zrozumiała, o co mu chodzi. - Jesteśmy przekonane, że nie była w to wmieszana.

przy księżycu, czułam, że nie potrzebujemy słów i chociaż mnie nie... dotknąłeś, wydawało mi się, że jestem w twoich... ramionach. Mówiąc to zarumieniła się i chciała ukryć twarz na jego piersi, lecz książę ujął palcami jej małą, lekko zaostrzoną bródkę i podniósł jej twarz ku swojej. Sprawdź wieczorem wybiera się na imprezę. - Muszę pojechać do Selfridge'a - powiedziała. - Po co jechać taki kawał? - spytał Fairbairn. - Tu też jest mnóstwo sklepów. - Idź do Heala - poradził jej Matthew. Kat pokręciła głową. - On pracuje koło Marble Arch i w ogóle nie ma czasu na chodzenie po sklepach. Jeśli kupię coś u Selfridge'a, a nie trafię w jego gust, to przynajmniej będzie miał blisko, żeby wymienić. - Popatrzyła z namysłem na kolegów. - A może któryś z was pomoże mi wybrać? - Nie ja - odrzekł szybko Fairbairn. - Nie cierpię wybierania prezentów.