- Zgadza się. Ale według mnie szala przechyliła

zbyt wielkim obciążeniem? – Bynajmniej – odparła szybko. – A jeśli moje potrawy nie będą ci smakować, zawsze możesz przywrócić do kuchni Beę. – Chłopców i mnie łatwo zadowolić – oświadczył z uśmiechem – ale Freya bywa wybredna. Ostatnio postanowiła zostać wegetarianką... dopóki w niedzielę nie poczuła zapachu smażonych przez Beę kurczaków, a wtedy natychmiast zmieniła zdanie. – O której jadacie kolację? – Dzieci o szóstej, a ja dopiero, gdy są już w łóżkach, czyli około ósmej. Kiedy Freya wróciła z zajęć tenisa, Lily usadziła wszystkich troje przy kuchennym stole i zapytała o ulubione potrawy. Wybuchła ożywiona dyskusja, która prędko przerodziła się w grę w wymyślanie najbardziej dziwacznych dań, takich jak pieczone robaki czy duszone larwy. Wcześniej jednak Lily zorientowała się, że dzieciaki w zasadzie lubią jeść to, co większość ich rówieśników. Przygotowała kolację według ich upodobań. Potem chłopcy zwykle oglądali telewizję, jednak tym razem nalegali, żeby zamiast tego dokończyła im opowiadać tę historię, którą przerwała w sobotę. Lily z przyjemnością się zgodziła. http://www.medycznie.biz.pl/media/ . Słaniał się, wciąż ściskając pistolet i patrząc pustym wzrokiem na Kate. Kiedy to zobaczyła, opanowało ją przerażenie. Przez moment sądziła, że ten facet jest niezniszczalny. Myślała, że to już się nigdy nie skończy. A potem John upadł na ziemię, jak marionetka, której ktoś przeciął wszystkie sznurki. Jego groteskowy taniec dobiegł końca. ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY DZIEWIĄTY Luke wolno otworzył oczy, a potem zmrużył je od światła. Miał sucho w ustach. W głowie szumiało mu jak w ulu. Najpierw dostrzegł kroplówkę, szczeble łóżka i telewizor przytwierdzony do sufitu. Szpital, pomyślał. Jestem w szpitalu. Obrócił powoli głowę. Kate drzemała na krześle, a śpiąca Emma

– Pieprzę cię! Blake pokręcił głową. – To raczej wykluczone. Nie jesteś w moim typie. – Widzisz, Kate, że to nie ja zaczęłam – powiedziała Marilyn, patrząc koso na kolegę. – To on jest nieprzyzwoity! Kate podniosła ręce do góry. Sprawdź Jack posadził ją na brzegu wanny. W szafce znalazł tubkę maści i gazę. Przyklęknął przy Malindzie i dotknął wargami najpierw jednej jej dłoni, a potem drugiej. Nowe łzy napłynęły do oczu Malindy. - Chłopcom też zawsze całuję ich kuku - powiedział cicho. - Szybciej się goi. Wycisnął trochę maści na palec i delikatnie smarował czerwone pręgi. Bardzo, bardzo delikatnie. Jak muskanie piórkiem. A jednak znowu gorący dreszcz przeszył całe ciało Malindy. - Boh? - Nie. To tylko taki odruch - skłamała. Jack nadal coś mówił, głosem delikatnym jak jego