jakby barierka została niedawno naprawiona albo wzmocniona,

Jej oddech osiadł na szybie biała mgiełka. Zbli¿yła twarz do okna, przypatrujac sie mijanym sklepom. Małe warzywniaki, kwiaciarnie, restauracje i budynki mieszkalne ciagneły sie wzdłu¿ ulic. Dotarli do domu. Bramy otworzyły sie za nacisnieciem guzika i Alex wjechał na teren posiadłosci. Marla patrzyła na dom stojacy wysoko na wzgórzu, na stromy dach. oswietlone okna w wykuszach i dumnie wznoszace sie kominy Dom, pomyslała, ale w głebi serca nie mogła w to uwierzyc. Ciagle jeszcze czuła sie tu obco. Nick bebnił palcami po kierownicy swojej furgonetki. Myslami przenosił sie z jednej strony zatoki na druga. Patrzył przez przednia szybe w ponura, ciemna noc i nie mógł pozbyc sie wra¿enia, ¿e ktos nim manipuluje. Ale kto? Marla? Przypomniał sobie, jak le¿ała wstrzasana konwulsjami na podłodze, bliska uduszenia, i zacisnał zeby. Wydawała sie taka drobna i słaba. Cały czas zastanawiał sie, co spowodowało wymioty. Jakis wirus? Cie¿ko strawna zupa? A mo¿e ktos dosypał jej do wody jakis srodek wywołujacy wymioty? http://www.mojabudowa.biz.pl mówiła pielegniarka. - Zaraz sobie pójdziemy - powiedział nowy głos. Starsza kobieta. Wykształcona i zapewne elegancka. Nadpływał wraz ze zbli¿ajacymi sie krokami, szybkimi i pewnymi, kontrastujacymi z jej wiekiem. - Jestesmy rodzina. Chciałabym przez chwile zostac sama z synem i synowa. - Dobrze. Ale dla dobra pani Cahill prosze nie przeciagac wizyty. - Nie bedziemy - zgodziła sie starsza pani i Marla poczuła na swojej dłoni dotyk chłodnych, suchych palców. - Marla, obudz sie, kochanie. Cissy i mały James tesknia za toba. 12 Bardzo cie potrzebuja. - Usłyszała cichy smiech. - Niechetnie

- On kłamał. - A teraz odnalazł Jezusa i prawdę czy jakąś jej odmianę. Wiesz, że zamierza sprzedać swoją historię prasie? - Łysiejące czoło sędziego się zmarszczyło. - Co takiego? - Stary Caleb udzielił wywiadu czy czegoś równie nonsensownego magazynowi „Lone Star”, a przynajmniej tak mówili w kawiarni dzisiaj rano. Sprawdź ja doktor Robertson. Kiedy mówiła, Tony Paterno, rozparty w swoim krzesle, miarowo, z nabo¿enstwem ¿uł gume, jakby był to ostatni kawałek gumy do ¿ucia na ziemi i notował cos na małych, ¿ółtych karteczkach. Kiedy Marla skonczyła, podniósł na nia wzrok znad okularów. 341 - Zdaje sie, ¿e miała pani sporo szczescia. - Rzeczywiscie. - Dlaczego zrobiło sie pani niedobrze? - Nie wiem. Paterno spojrzał z ukosa na Nicka. - Dobrze, ¿e pan Cahill poradził sobie z tymi drutami. Wielkie szczescie, ¿e akurat był w pobli¿u.