- Nie wydaje mi sie.

zdejmował jej od ponad trzydziestu lat, a na prawej ręce lśnił duży pierścień z diamentem, jaki chciałaby nosić niejedna hollywoodzka narzeczona. Shelby nachyliła się nad stołem, tak że prawie dotykała nosem czubka nosa ojca. Pokazała palcem czarno-białe zdjęcie. - To moja córka - powiedziała drżącym głosem, czując jak bardzo się denerwuje. - Twoja wnuczka. Szukała na twarzy sędziego jakichkolwiek oznak, że rozpoznaje dziewczynkę. Nie dostrzegła niczego. - Ona wygląda zupełnie jak ja. Jak mama. Sędzia zerknął na zdjęcie. - Istnieje pewne podobieństwo. - To nie jest podobieństwo, sędzio. Ta dziewczynka wygląda dokładnie tak samo jak ja. A tutaj... - wydobyła kartkę spod fotografii - ...jest kopia jej aktu urodzenia. A to... jej akt zgonu, kiedy była noworodkiem. Przeczytaj go: Elizabeth Jasmine Cole. Rzekomo umarła, sędzio, na skutek powikłań, problemów z sercem, zaraz po narodzinach. Ty... ty powiedziałeś mi, że ona nie przeżyła. Że te prochy, które rozsiałam na wzgórzach... och Boże, czyje to były prochy? - zapytała, a potem potrząsnęła głową, nie chcąc słyszeć kolejnych kłamstw. - Nie mów... o Boże. - Miała ściśnięte gardło i pomyślała, że zaraz zwymiotuje. - Okłamałeś mnie. Dlaczego? - Nie kłamałem... - Przestań! Po prostu przestań! - Wyciągnęła ręce w jego stronę i cofnęła się o krok. Czuła, jak zalewają gorycz. Wściekłość sprawiała, że drżały jej mięśnie. - Ktoś, nie wiem kto, przysłał mi to wszystko. Dostałam to wczoraj, no i wróciłam tutaj, żeby wyjaśnić sprawę. Gdzie jest moja córka, tato? - wycedziła przez zęby, które zaciskała tak mocno, że aż bolała ją szczęka. - Co z nią zrobiłeś, do jasnej cholery? http://www.mojabudowa.info.pl/media/ musiał dostrzec ró¿nice. Przecie¿ amnezja nie mogła wymazac starych urazów, zmienic wygladu, głosu, sposobu mówienia. - Do diabła. - Omal nie przegapił zakretu po północnej stronie mostu. Musiał przyspieszyc, ¿eby zda¿yc przed jadaca drugim pasem cie¿arówka. Pam Delacroix mieszkała sama na barce w Zatoce Richardsona, w starej dzielnicy artystów i literatów w Sausalito. Córka była ju¿ na swoim, a były ma¿, Crane Delacroix, chyba in¿ynier, pracował w firmie komputerowej, która odniosła wielki sukces, co pozwoliło sie wzbogacic pracownikom. Crane'owi równie¿. Z informacji, jakimi dysponował Paterno, wynikało, ¿e Pam ¿yła głównie z

Mlasneła lekko, odemkneła usta i westchneła. Mijały długie sekundy. Marla miała coraz wieksza ochote, by otworzyc oczy i spojrzec w kłamliwa twarz tego człowieka. Kim on własciwie jest -jej me¿em? Jej kochankiem? Jej wrogiem? - Marla? - zawołał znowu, tym razem troche głosniej, Sprawdź Nie ¿eby Nick znał sie na takich rzeczach albo ¿eby go to interesowało. Ale cos musiało sie stac. - Słuchaj, Nick, przyjechałem tu, bo potrzebuje twojej pomocy. - Ty potrzebujesz mojej pomocy - powtórzył Nick, usmiechajac sie sceptycznie. - Chyba mi pochlebiasz. - To powa¿na sprawa. - Domyslam sie. - Chodzi o Marle. Sukinsyn. Pod gruba skóra swojej kurtki Nick zesztywniał. Nie da sie w to wciagnac, ¿eby nie wiem co. Nie przez Marle. Nigdy wiecej.