- A jak już wrócisz do domu, poprosisz Matthew, żeby został.

i ostrożnie, żeby nie pogiąć grubego papieru (choć najchętniej by je zgniotła albo podarła na strzępy), przejrzała plik rysunków. Niektóre były jeszcze bardziej plugawe: modelka - dziecko! - na czworakach albo na krześle, siedząca z nogami rozsuniętymi tak szeroko, na ile to urządzenie jej pozwalało. Wariacje na ten sam temat. Nie mogła się mylić: dziecięca pornografia. Wszystkie rysunki były sygnowane inicjałami RW. Złożyła je z powrotem, wzięła parę głębokich oddechów, zawiązała wstążeczkę. Kolejne dwie sekundy zabrało jej ostrożne dmuchanie na całość, żeby kurz bardziej równomiernie się rozłożył, potem zostało już tylko umieścić teczkę w schowku. Wtedy jej wzrok padł na plastikową torebkę. - Boże! - szepnęła. Nie chciała zaglądać do środka. Najchętniej wepchnęłaby to świństwo z powrotem pod podłogę i uciekła. Ale wiedziała, że już na to za późno. Sięgnęła po torebkę. Nie była zaklejona, za to okazała się znacznie większa, niż się wydawało. Po prostu złożono ją kilkakrotnie w zgrabną paczuszkę. Zuzanna otworzyła ją - z góry wiedząc, co tam znajdzie. http://www.my-medyczni.org.pl na umywalkę, rzucił ręcznik na wieszak i poszedł się ubrać. Kiedy zamykał za sobą drzwi sypialni, z góry schodziły właśnie Izabela i Flic. Tuż za nimi postępował Mick. - Dzień dobry - przywitał się Matthew. Gdyby nawet z ich min nie poznał, że coś jest grubo nie w porządku, powinien mu to podpowiedzieć fakt, iż mimo sobotniego poranka wszyscy byli całkowicie ubrani. Sylwia, przemknęło mu przez myśl i od razu poczuł skurcz w żołądku. - Co się stało? - Ty nam to powiedz! - Mick przepchnął się przed żonę i zagrodził mu drogę. - Ty podły skurwysynu! 232 - Co cię napadło? - Matthew spojrzał na stojące z tyłu kobiety. -

- Ha-ha! - jak echo powtórzyła Shey. Miałaby się kochać w Tannerze? Chyba musiałaby stracić rozum. Cara dalej upierała się przy swoim. Perorowała z przejęciem, gdy na zaplecze przyszła Shelly. Shey była tak poruszona tezami przyjaciółki, że część jej wypowiedzi chyba Sprawdź - Znaczy, czy ją popchnęłam? Imo kiwnęła głową w milczeniu. - Jasne, że nie - odparła Flic prawie, chociaż jednak niezupełnie stanowczym tonem. - Na pewno? - Imogen urwała na chwilę. - Bo zanim wyszłaś... zanim poszłaś za nią... powiedziałaś, że... - Zawahała się znowu, wciągnęła głęboko powietrze. - Że zrobisz to, co musisz. - Nie wepchnęłam Izabeli pod pociąg. To był palec losu, po prostu pech i tyle. 253 - Ona nie żyje, Flic. - Wiem, widziałam, jak to się stało - mówiła głuchym, monotonnym głosem. - To jedna z najgorszych rzeczy, jaką kiedykolwiek widziałam.