wypływajace spoza horyzontu.

jej sie wymuszony, sztuczny i zbyt poufały. - Niezle nas wystraszyłas. - Niezbadane sa scie¿ki Pana - wypaliła Marla. Usmiech na ustach Cherise zamarł, brwi wielebnego na moment 297 podskoczyły do góry, ale Marla specjalnie sie tym nie przejeła. - Mo¿e porozmawiamy w salonie? - zaproponowała, wskazujac im droge. Gdy wszyscy ju¿ usiedli, Carmen, jakby wiedziona szóstym zmysłem, natychmiast wniosła tace z serwisem, imbrykiem z herbata i koszyczkiem pełnym babeczek. - Pani Eugenia wspomniała, ¿e oczekuje pani gosci. - Carmen nalewała herbaty do trzech fili¿anek. - Zaraz zejdzie na dół. Marla była bliska załamania. Jesli tesciowa wstanie, nie bedzie ju¿ sposobu, by dostac sie do gabinetu Aleksa, przejrzec jego pliki i zawartosc biurka. - Alex i Nick mówili ci pewnie, ¿e próbowałam sie z toba skontaktowac - powiedziała Cherise. Siedziała na sofie obok me¿a. Dodała słodziku do herbaty i poprawiła kołnierz krótkiego, czarnego sweterka. Marla zauwa¿yła, ¿e była ładna, http://www.nabudowie.biz.pl/media/ Marla z mocno bijacym sercem. Drugi raz w ciagu zaledwie kilku godzin ktos całkiem powa¿nie sugeruje, ¿e jej ¿ycie jest zagro¿one, choc ona sama odrzuciła taka mo¿liwosc, uwa¿ajac ja za element swojej paranoi. - Jesli pani zeznania sa zgodne z prawda, ktos celowo wyszedł na droge przed pani samochodem. Teraz jest pani prawdopodobnie jeszcze troche zagubiona, wiec nie wyciagałbym pochopnych wniosków z tego, co sie pani przypomniało. Ale pózniej znowu omal pani nie zgineła. 343 Zastanawiam sie, czy ktos nie mógł podac pani jakiegos srodka powodujacego wymioty, wiedzac, ¿e mo¿e sie pani udusic? - Nie, nie sadze- odparła. - Jadłam kolacje z rodzina na

skóra o miedzianej karnacji z meksykańskimi akcentami i typowymi dla Indian wystającymi kośćmi policzkowymi wydawała się równie gładka jak kiedyś. - Dios! - Lydia uścisnęła tę, którą pomagała wychowywać. - Dlaczego nikogo nie zawiadomiłaś, że przyjeżdżasz do domu? - Zdecydowałam o tym nagle. - Objęła Lydię i do oczu napłynęły jej niechciane łzy. Czarna sukienka, biały kołnierzyk, biały fartuch i proste sandały... strój Lydii przez wszystkie te lata, kiedy Shelby tu nie było, w ogóle się Sprawdź oznajmił w koncu Nick. Zmeczenie na twarzy Aleksa natychmiast ustapiło miejsca czujnosci. - Niech zgadne: wieszała na mnie psy, bo nie pozwalałem jej przyjsc do Marli. - Owszem, mo¿na to tak ujac. - Cholera - mruknał Alex i potarł nos wierzchem dłoni. - Ona i ten Monty. Nie daja za wygrana. Sa jak hieny, które kra¿a wokół lwa, ¿eby uszczknac cos z jego zdobyczy. - Zmarszczył brwi. - Nie, raczej jak osy. Nie mo¿na sie od nich opedzic. Brzecza, robia mnóstwo hałasu, a potem próbuja u¿adlic. - Spojrzał ponuro na brata. - Poradze sobie z Cherise. I z Montgomerym.