jej kandydaturę odrzuca nawet człowiek o tak zaszarganej reputacji jak Kilcairn. - Dziękuję, że poświęcił mi pan czas - powiedziała, wpychając rekomendacje do torebki. Nieliczni przyjaciele, jacy jej pozostali, mówili, że to nierozsądne i naiwne wyznawać prawdę, ale ona nie mogła znieść myśli, że zostanie zwolniona, gdy do nowych pracodawców dotrą plotki. - Kiedy może pani zacząć? - Zacząć? Lucien Balfour uniósł palcami jej podbródek. - Mówiłem pani, że wiem wszystko, co potrzebuję. Przez krótką chwilę myślała, że zamierza ją pocałować. Spojrzała mu prosto w oczy. Stał tak blisko, że nie miała innego wyjścia. - Mieszkam u przyjaciółki w Derbyshire. Skinął głową i cofnął rękę, muskając jej szyję. - Każę podstawić powóz. Czy dwaj lokaje wystarczą do przeniesienia pani rzeczy? - Dwaj... - Wszystko toczyło się zbyt szybko, ale nie chciała stracić ostatniej szansy. - Aż nadto. - Dobrze. - Hrabia ujął jej dłoń i wolno podniósł ją do ust. Nawet przez rękawiczkę czuła bijący od niego żar. - W takim razie zobaczymy się wieczorem. - Milordzie, postaram się być jak najlepszą nauczycielką dla pańskiej kuzynki - http://www.nabudowie.info.pl - Philipie? - pytała. - Co ja takiego zrobiłam? Zesztywniał zdjęty obrzydzeniem: ta słodycz w jej głosie, ta błagalna nuta. Przypomniał sobie lata, kiedy był jeszcze zakochany w cudownej, pełnej ciepła dziewczynie. W tamtych czasach był gotów zrobić dla niej wszystko. - Spójrz na mnie, Philipie. Nie zareagował. Nie potrafił. Gdyby odwrócił głowę, już by się jej nie oparł. Zapiął spodnie i ruszył ku drzwiom. Zatrzymał się jeszcze w progu, ale nie śmiał spojrzeć na żonę. - St. Charles należy do naszej rodziny od niemal stu lat. Zrobię wszystko, ale nie oddam hotelu. Nie proś mnie o to więcej. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI Hope krążyła niespokojnie po sypialni. Znowu czulą obecność Cienia. Naigrywał się z niej, naśmiewał, kpił sobie z jej zadufania; była pewna, że jest niezłomna, że nigdy nie ulegnie jego podszeptom. Tymczasem nie mogąc dotrzeć do niej, posłużył się Philipem i w ten sposób jej dosięgną!. Z każdą chwilą była bardziej wzburzona. Jak mogła nie dostrzec, co się wokół niej dzieje? Nie przygotować się na nadchodzący atak? Słaby, bezwolny Philip był idealnym celem. Od rozmowy w bibliotece minął tydzień. Hope zdążyła w tym czasie przeprowadzić kilka dyskretnych rozmów telefonicznych: zadzwoniła do banku, do księgowego, który prowadził buchalterie hotelu, i do przyjaciółki pracującej w nieruchomościach. Wszystko, co usłyszała od Philipa, okazało się prawdą. Tkwili po uszy w długach. Idiotka. Była taka głupia. Łatwowierna. Nigdy nie wtrącała się do spraw finansowych, pozostawiając je całkowicie w gestii Philipa. Tamtego wieczoru w bibliotece próbowała wskazać mu wyjście z sytuacji, ale się spóźniła. Philip odwrócił się od niej, zostawił ją na klęczkach. Na pośmiewisko Bestii. Zatrzymała się i otrząsnęła ze wstrętem. Musi się
Bardzo by się na mnie gniewał. - Pani sekret jest u mnie bezpieczny. Dobranoc. Ruszył przez salę, omijając z daleka Rose i Luciena. Fiona uśmiechnęła się do siebie. Drogi Oscar byłby z niej bardzo zadowolony. 16 Alexandra założyła niebieski kapelusz, przypięła Szekspirowi smycz i ruszyła w dół Sprawdź - Owszem. Mogłaby przysiąc, że tym razem do jej nogi przytula się policzek. Zadrżała. Po chwili na wewnętrznej stronie ud poczuła delikatne muśnięcia. - Całujesz mnie? - wykrztusiła. - Tak. - Przestań. Nie mogę oddychać. - Dobrze, zaczekaj chwilę. Przyniosę krzesło. Tym razem objął ją rękami w talii. Zalała ją fala gorąca. Zaczęła się wiercić. - Gdzie się zahaczyłaś? - spytał takim głosem, jakby brakowało mu tchu. - Trochę w lewo. O, tam, właśnie tam... Wsunął dłoń między framugę a jej lewą pierś. - Tutaj? - wyszeptał, pieszcząc ją przez cienki materiał. - Czy tutaj? Gwałtownie zaczerpnęła powietrza.