– Lily, biedactwo.

Malinda musiała głęboko odetchnąć, żeby się uspokoić, bo wszystko się w niej gotowało. - Właśnie, mówił mi, że niechcący wylał mleko. Nauczycielka uniosła brwi, ale urody jej to nie poprawiło. - Wygląda na to, że panią oszukał. - Pani Gordon wygładziła rękaw sukienki. - Na szczęście ze mną to się nie udało. Mam nadzieję, że tym razem dostał dobrą nauczkę. - Czy pani naprawdę uważa, że wylewając mu resztę mleka na głowę dała mu pani nauczkę? - Malinda nie pozwoliła sobie przerwać. - Otóż myli się pani. Udało się pani tylko tak bardzo zawstydzić go przed klasą, że teraz nie chce chodzić do szkoły. - To tylko histeria. Dzieci często tak robią, kiedy chcą postawić na swoim. Pokusa była zbyt wielka. Malinda uniosła rękę i przechyliła szklankę z ponczem nad głową pani Gordon. Gęsty czerwony płyn spłynął po twarzy nauczycielki. http://www.oczyszczalnie-sciekow.edu.pl pomyślała. Nie zwierzaj mu się i nie dopuszczaj go do siebie zbyt blisko. Odchyliła się do tyłu w krześle, starając się nie ulec nastrojowi tej chwili i miejsca... ani bystremu spojrzeniu czarnych oczu Thea, które zdawało się wnikać w jej duszę. – Opowiedz mi o swoich dzieciach – poprosiła. – Wspomniałeś, że masz troje. – Tak – odrzekł po chwili milczenia. – Tom ma trzy lata, Alexander pięć, a Freya dziewięć. – Twoja żona musi mieć z nimi urwanie głowy – rzuciła lekko. – Elspeth nie żyje – oznajmił beznamiętnym tonem, ze wzrokiem wbitym w przestrzeń ponad ramieniem Lily. – Czternaście miesięcy temu zaraziła się jakimś wirusem i trzy dni później zmarła. Dziewczyny nie zwiodła jego kamienna mina. W oczach

– Siadaj. – Wskazał puste krzesło. – Mamy problemy z Johnem Powersem. – To znaczy? – Zaczął działać na własną rękę. Naraża Firmę. Musimy odzyskać nad nim kontrolę. – Trzeba dać mu więcej roboty. – Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Sprawdź - Dawno, dawno temu w pewnej wiosce żyła sobie dziewczyna. Była niezwykle piękna, tak piękna, że o jej rękę starał się nawet leśniczy. W tamtych czasach leśniczy był nie byle kim, matka dziewczyny nie mogła więc zrozumieć, że córka odrzuca jego zaloty. Dziewczyna jednak była zakochana w kimś innym. Górne światła w pokoju Grace są zgaszone, pali się tylko nocna lampka. Dziewczynka leży z szeroko otwartymi oczami i wsłuchuje się w opowieść Laury. - W biednym wieśniaku, który wcale nie był zwykłym wieśniakiem, tylko księciem przebranym w proste ubrania. A w dodatku miał narzeczoną, córkę kurlandzkiego księcia. - Kto to jest kurlandzki książę? - pyta zaciekawiona dziewczynka. - To książę panujący w zamorskim księstwie zwanym Kurlandią. - I co dalej? - popędza Grace. - Zazdrosny leśniczy znalazł ukryte w lesie książęce ubrania, domyślił się, że należą one do ukochanego dziewczyny, i postanowił się na nim zemścić. Kiedy we wsi zjawił się orszak, z księciem Kurlandii i jego córką, leśniczy wyjawił oszustwo młodego księcia. A dziewczyna, zrozpaczona, że została oszukana, odebrała sobie życie, używając do tego szabli ukochanego. - Jak miał na imię ten książę? - pyta Grace zaspanym głosem. - Albert. - A ta dziewczyna? - Giselle. - Ładna bajka - mówi Grace, ziewając. - Ale trochę straszna. Laura uśmiecha się; opowiedziała tylko pierwszy akt baletu. Straszne rzeczy - błędne ogniki nad mogiłą Giselle, willidy wraz ich królową, przywołującą zjawy za pomocą magicznej gałązki - wszystko to pojawia się dopiero w drugim akcie. Ale ona już go nie opowiada, bo dziewczynka śpi. Przypatruje się jej spokojnej buzi. Nie śpieszy jej się z odchodzeniem od dziecka. Simon jest ze swoimi znajomymi. Laura kiedyś przyjaźniła się z takimi ludźmi jak oni, ale nie wie, czy wciąż do nich pasuje. W pewnym momencie słyszy cichy dźwięk, spogląda w stronę, z której dochodzi, i w rozszerzającym się pionowym pasie światła między drzwiami a framugą pojawia się głowa Simona. Laura przykłada palec do ust, nakazując chłopakowi zachowanie ciszy, po czym ostrożnie wstaje z brzegu łóżka, poprawia kołderkę Grace i bezszelestnie wychodzi z pokoju. - Już się bałem, że nigdy nie przyjdziesz. - Myślałam, że się skończy na jednej bajce. Niestety, nie udało się. - Trzeba ją było postraszyć apokalipsą - żartuje Simon. - O tym akurat zapomniałam, ale mówiłam jej równie straszne rzeczy. - Na przykład? - Na przykład opowiedziałam jej cały pierwszy akt Giselle. - O tym, jak wiejska dziewczyna odrzuca awanse leśniczego, bo kocha się w przebranym w wieśniaka księciu, który jest zaręczony? Laura zatrzymuje się na schodach i patrzy na niego zaskoczona. - Byłeś już kiedyś na Giselle? Chłopak kręci głową.