– Ktoś może to potwierdzić?

uśmiech ministranta, mocno zarysowana szczęka, błękitne oczy, których czar działał na wiele kobiet, nie tylko na Jennifer. Niektóre, jak jego eks, podejmowały wyzwanie i robiły, co w ich mocy, by rzucić księdza na kolana. Inne – łagodne, miękkie, w chwili słabości zwracały się do kapłana i ulegały jego czarowi. Bezczelny grzesznik. Bentz niemal słyszał jego gardłowy śmiech, wyobrażał sobie szelest jego kroków na deskach podłogi. Tu, w tym pokoju, rozbierał się zapewne do naga, a potem zbliżał się do rozbawionej, rozchichotanej Jennifer, całował ją, rozbierał. A może było odwrotnie? Może to ona w seksownej bieliźnie czekała na niego w łóżku, nasłuchiwała jego kroków, wpatrywała się w zamknięte drzwi? Nieważne. Tak czy siak, lądowali w łóżku i kochali się raz za razem. Tyle, jeśli chodzi o śluby czystości. Dziwne, pomyślał Bentz, analizując scenę w myślach. Większa część jego gniewu rozwiała się z czasem. Palące poczucie zdrady przygasło. Minęło tyle czasu. I zjawiła się O1ivia. Jego żona. Kobieta, którą kocha. Dobry Boże, co on tu robi, skoro ona czeka w Nowym Orleanie? http://www.okulistarastenska.pl to nie ona, ale do cholery, tyle o niej wiedziała... o nas. – Przeszył go dreszcz. Przypomniał sobie, jak ją całował, dotykał. Jego żołądek aż podskoczył na wspomnienie jej smaku i tego, jak go potraktowała. Wściekły na siebie usiłował się skupić, myśleć jak policjant, nie jak mąż. – No dobra. Czyli telefon to ślepy trop. Coś jeszcze? – Sprawdzamy wszystko, rozmawialiśmy ze świadkami, którzy widzieli O1ivię na lotnisku z Petrocelli. Sprawdzamy zapisy kamer z lotniska i przebieg dnia Petrocelli. Za mało, pomyślał Bentz. – A FBI? – Kapitan rozmawia z... – To porwanie, Hayes. – Jeszcze nie minęły dwadzieścia cztery godziny. Nie żeby wydział osób zaginionych kierował się... – Mam nadzieję. Do cholery! Nie żyje policjantka. I kilka innych osób. A więc mamy nie

powodzenia. Tak samo, jeśli chodzi o wędki czy statyw. Nie ma mowy. Ma do dyspozycji tylko trzy rzeczy: wiadro, dzbanek z wodą i album ze zdjęciami. Zaczęła od dzbanka. Chlusnęła jego zawartością na kamerę. Woda rozprysła się dokoła, zmoczyła jej ręce. Kamera i czerwone światełko nagrywania nawet nie drgnęło. Sprawdź – Pojedziemy teraz do miasta. – Co? – Sporo osób chce z tobą pogadać. Policjanci. Na chwilę zamknęła oczy. – Posłuchaj, RJ, ja... – Dlaczego tak mnie nazywasz? Uśmiech zniknął i na chwilę znowu stalą się Jennifer. – Bo zawsze cię tak nazywałam, nie pamiętasz? Prawie się nabrał na ten numer. Prawie. Ale nie tym razem. – Naprawdę nadal chcesz mi wmówić, że jesteś nią? – zapytał z niedowierzaniem, że nadal usiłowała mydlić mu oczy. – Dlaczego to robisz? Dlaczego mnie nękasz? Czego chcesz? Dlaczego byłaś u mnie w domu? – Zazwyczaj milczący, pozwala! podejrzanym gadać bez ładu i składu, ale teraz nie mógł powstrzymać pytań cisnących się na usta. W końcu dręczyły go od dawna.