- Sama nie wiem. Wyglądasz trochę... jakbyś się gniewał.

- Dobry Boże! - wykrzyknął Matthew. - To ty go zamknęłaś w tym schronie! Spodziewałaś się, że dostanie ataku serca i umrze tam w ciemnościach! 367 - A wczoraj poszłam odwiedzić go w domu. Myślałam, że może... - Przez twarz Flic przemknął cień boleśnie posępnego uśmiechu. - Teraz cieszę się, że nie umarł, bo nic by to nie dało. - Umilkła na chwilę. - Tatuś zawsze go lubił, prawda, Imo? Ale Imogen nie odpowiedziała. 72. Tatuś. Richard Walters. Człowiek, w którym zarówno Sylwia, jak Zuzanna - każda w różnym stopniu - wcale nie widziały wzorowego męża i ojca, w przeciwieństwie do Karo i dziewczynek. Człowiek, który według jego własnej teściowej nie darzył kobiet szacunkiem, a nawet wykorzystywał córki jako swego rodzaju świtę. Tak, Sylwia wiedziała, że Richard nie był bez wad, ale nawet jej przez myśl nie przeszło, ile zła kryło się w mrokach jego duszy i jaki destrukcyjny wpływ miał na dziewczęta. http://www.operacje-plastyczne.biz.pl/media/ odczuwał bliskość Karo w domu niż przy jej grobie, ale skoro dziewczynkom na tym zależało, chodził z nimi bez protestu. Z góry ustalone czynności zdawały się przynosić im nieco pociechy i chociaż Matthew wolałby czasem wyrwać się spod tego jarzma, nigdy tego nie próbował. Ze statusu outsidera awansował na członka klanu. Bywał niekiedy przytłoczony tą nowo nabytą, niemal nienaturalną uprzejmością pasierbic, ale pozwalał się nią otaczać, szczęśliwy, że wreszcie ustąpiła dawna wrogość. Jego siły witalne i tak były ograniczone. Miesiące ciągłych utarczek, obaw o trwałość małżeństwa, potem koszmar śmierci i konieczność ułożenia stosunków w domu na nowo ze względu na dobro innych osób mocno je podkopały. Po pracy nie stać go było na nic więcej, wolał już dopasować się do świata panien Walters.

- Ale nie jesteś na moim miejscu, prawda? - uciął Lorenzo, co Jodie odebrała jako nieznośną arogancję. Prawnik jednak nie wydawał się obrażony. Roześmiał się tylko. - Nie potrzebujesz być zazdrosny, mój przyjacielu. Właśnie pytałem Lorenza, gdzie się spotkaliście. Pewno w czasie którejś z jego podróży na tereny dotknięte kataklizmami. Lorenzo bywa tam często jako doradca rządowy przy naszych programach pomocy. - Zwrócił się do niego: - Tak jak zleciłeś, zagwarantowałem pokrycie kosztów opieki medycznej dla dzieci uczestniczących w programie wymiany protez kończyn. - Alfredo odwrócił się do Jodie i obdarzył ją czarującym uśmiechem i lekkim wzruszeniem ramion. - Na pewno już wiesz, że twój przyszły mąż ma serce i kieszeń otwarte dla potrzebujących. Spotkałaś go w trakcie pracy charytatywnej? Jodie przypomniała sobie rzucane wcześniej pod adresem Lorenza oskarżenia i poczuła, że twarz jej płonie. Kątem oka zauważyła grymas na jego twarzy i zrozumiała, że jej przyszły mąż nie jest zadowolony z wynurzeń Alfreda. - Jodie nie ma nic wspólnego z pracą charytatywną - powiedział. - Spotkaliśmy się jakiś czas temu, w Anglii. Zamierzałem przywieźć ją tutaj, żeby poznała babkę, niestety los chciał inaczej... co przywodzi mi na myśl wdowę po moim kuzynie, Caterinę. - Nie będzie mogła zgłaszać żadnych żądań odnośnie do Castillo, jeżeli ożenisz się, wypełniając wolę babki. Sprawdź Wiedział, że wszystko to są uniki. W końcu musi jednak wejść do tego pokoju, chociaż ma nogi jak dwie kłody i w ogóle cały jest odrętwiały. Siedziały razem na sofie, ciasno przytulone. Imogen ukryła twarz na ramieniu Sylwii, Chloe niemal leżała na kolanach babki. To ona pierwsza go zobaczyła. - Matthew! - Zerwała się z sofy, podbiegła do niego i pozwoliła się przytulić. - Mamusia nie żyje, wiesz? - wołała przez łzy. - Nie żyje, naprawdę nie żyje! - Wiem, kochanie, wiem - przemawiał do niej łagodnie, nie wypuszczając jej z ramion. - Matthew... - odezwała się Sylwia. - Tak. - Uwolnił się delikatnie od Chloe i podszedł do teściowej.