CONNER: Zabrałeś ją z szuflady?

Becky popłakiwała wiele razy w ciągu nocy. Około trzeciej nad ranem poderwała się z pościeli i, nie otwierając oczu, ruszyła w stronę szafy. Kiedy Shep próbował córeczkę obudzić, rozpłakała się jeszcze bardziej, więc w końcu zaniósł ją do łóżka i położył obok Wielkiego Misia. Zanim zapadła w głębszy sen, wymamrotała, żeby uważał na potwory. O szóstej Shep przeniósł się na kanapę w salonie. W godzinę później, kiedy Sandy weszła do pokoju Becky, znalazła dziewczynkę zwiniętą w kłębek w najgłębszym kącie szafy. Jasna główka kryła się pod czterema sukienkami. Becky nadal nie mówiła, co się stało w szkole. Lekarze przewidywali, że nigdy o tym nie opowie. Cokolwiek się wydarzyło, było zbyt dużym wstrząsem dla jej ośmioletniego umysłu, który teraz próbował się od tego wszystkiego odciąć. Sandy i Shep zostali pouczeni, jak zapewnić córce poczucie bezpieczeństwa. Jednocześnie lekarz podkreślił, żeby nie bagatelizować jej strachu. Jakkolwiek by się objawiał. Sandy miała wrażenie, że w ostatnich dniach obydwoje z Shepem starzeją się w ekspresowym tempie. Bardzo chciałaby podnieść słuchawkę i pogadać o tym z Margaret, Liz lub Margie, tak jak przez ostatnie sześć lat, kiedy we cztery dzieliły się wszystkimi problemami. Ale nie mogła. To prawda, że jej dzieci przeżywały koszmar, tylko że podobno przez Danny’ego cierpieli wszyscy mieszkańcy Bakersville. Więc ona, jego matka, powinna za to zapłacić. – A jeśli... jeśli Danny to zrobił? – odważyła się po raz pierwszy zapytać, spoglądając niepewnie na bogatego i wziętego prawnika, w którego rękach spoczywała ich przyszłość. – http://www.orto-optyk.pl/media/ Przeniósł wzrok na Danny’ego i jego silne ramiona padły, jakby przytłoczył je straszliwy ciężar. Rainie wiedziała, o czym Luke myśli. Sama miała ciągle ten obraz przed oczami. Pięcioletni Danny w maleńkim biurze szeryfa. Shep jest czymś zajęty, więc chłopczykiem zajmują się oni dwoje. Pobawmy się w gliniarzy i złodziei. Tra-ta-ta-ta. A może w kowbojów i Indian. Pif-paf. Wiesz, dlaczego w dużych miastach jest tyle problemów, Rainie? Bo nie mogą tam robić tego, co my. Nie mogą przyprowadzać dzieci do pracy. Nic dziwnego, że gliny w Bakersville mają tak małe pole do popisu. Im bardziej troszczymy się o swoich, tym mniej zostaje nam czasu na zaplątanie się w kłopoty. – Musimy lecieć – powiedziała cicho Rainie. Luke westchnął, skinął powoli głową i wyprostował się. Był gotów. Zajął miejsce przy prawym boku Danny’ego. Wziął chłopca pod rękę. Rainie zrobiła to samo z lewej strony. Po odliczeniu do trzech, trzymając kulącego się więźnia między sobą,

zupełnie nie ma sensu. Jeśli iks naprawdę chce być nieuchwytny, powinien działać w pojedynkę. – Nie. – Quincy gwałtownie pokręcił głową. – Iks nie życzy sobie pozostać w cieniu. Jaki byłby sens w wymyślaniu tych wszystkich niewiarygodnych komplikacji, gdyby nikt się o nich nie dowiedział? Rainie znieruchomiała. Po twarzach Luke’a i Sandersa widać było, że do członków Sprawdź włosy i dopiero teraz się zdziwiła. Dziś nie spodziewała się klientów. Zajrzała do salonu, gdzie był telewizor podłączony do systemu ochrony budynku i właśnie pokazywał widok na główne wejście. Przed zamkniętymi drzwiami stał porządnie ubrany mężczyzna o szpakowatych włosach. Po chwili znów zadzwonił. Potem spojrzał w stronę kamery. Z wrażenia Rainie nie mogła złapać tchu. Jej serce chyba przestało na chwilę bić. Przyjrzała się jeszcze raz. Tego człowieka zupełnie się nie spodziewała. Znowu przeczesała dłonią niedawno obcięte włosy. Jeszcze nie przyzwyczaiła się do swojego nowego wyglądu, a w dodatku upał sprawiał, że włosy wyglądały jak stara, najeżona szczotka do zmywania. Koszulka na ramiączkach była stara i przepocona. Dżinsowe szorty - podarte i wystrzępione - zupełnie nieprofesjonalne. W końcu miała się zająć papierkową robotą, a do tego nie trzeba się stroić. Nawet nie użyła rano dezodorantu! Dzień