palcami po wargach...

melodramatycznie od wyliczenia litanii nieszczęść: podnoszący się poziom wód w rzekach, ulewne deszcze, , błotne lawiny. Wszystkie te klęski dotknęły pewną małą miejscowość w Oregonie w ciągu jednego tygodnia lutego. Sąsiad pomagał sąsiadowi zapędzić krowy na bezpieczne tereny, a tymczasem woda zalewała położone niżej farmy, znosząc z fundamentów całe domy, i podchodziła coraz wyżej. Krowy ryczały porywane lodowatym nurtem. Z dróg zmywało ciężarówki próbujące dotrzeć do bydła. Z metalowych dachów stodół ratowano w ostatniej chwili przerażone kobiety i dzieci. Hodowcy zaś wybijali całe stada, żeby oszczędzić wrażliwym stworzeniom cierpień. Dziennikarz zapewniał czytelników, że dla Bakersville był to sądny dzień. A potem zaczęła się odbudowa. Imprezy charytatywne, loterie, pomysłowe programy, na przykład akcja „Zaadoptuj krowę”, w ramach której zachęcano dzieci z dużych miast i wielkie firmy, żeby wpłacały pieniądze na żywność i schronienie dla poszczególnych zwierząt. Kilka położonych wyżej ocalałych gospodarstw otworzyło swoje stodoły, spiżarnie i obory dla sąsiadów na tak długo, jak było trzeba. Miasteczko wracało do życia. Artykuł kończył się wypowiedzią burmistrza. „Oczywiście, że sobie pomagamy. Jesteśmy silni. Zależy nam na Bakersville. I wiemy, co jest naszą powinnością”. Już wtedy uznał, że Bakersville będzie następne. Idealne małe miasteczko z idealnymi małymi ludźmi wychwalającymi swoje idealne małe wartości. Wszyscy wszystkich kochają i wszyscy są dla wszystkich przyjaciółmi. Życzył im śmierci. http://www.panilogopedia.pl przywołuje do siebie jednego z nas, to co w tym złego? Nawet jeśli nie przywołuje, tylko poddaje jakiejś ciężkiej próbie, to i tym smucić się nie ma powodu, przecież po to właśnie przyszliśmy na świat, żeby sprostać próbom. Ach, i po co ja Tobie, Ojcze, pasterzowi, prawię kazania o rzeczach tak oczywistych?! Wybacz mi głupiej. A zwłaszcza wybacz mi moje oszustwo, samowolę i ucieczkę. To, że porwałam wszystkie Twoje pieniądze i że często złościłam Cię swoim uporem. No dobrze, teraz, kiedy już mi, Ojcze, wybaczyłeś (a jak tu mi nie wybaczyć, skoro spotkało mnie nieszczęście?), przechodzę wprost do sedna rzeczy, ponieważ zapisać trzeba wiele, a dziś nocą mam jeszcze jedną sprawę. Ale o tym na samym końcu. Najpierw wyłożę wszystko po porządku, tak jak Ty, Ojcze, lubisz (czyli nie „po babsku”, ale „po męsku”): co słyszałam od innych; co widziałam na własne oczy; jakie z tego wyciągam wnioski.

kim jest człowiek, który wygląda, jakby całe 29/86 życie tasował zaślinionymi palcami talię kart. 1 jula 1845, dwudziesta druga czternaście Rozumowski nerwowo bije palcami króla Sprawdź przerwie. Lagrange chwycił chłopaka za ramiona i porządnie nim potrząsnął. – Starczy! Mów, co dalej! – A co tu mówić – powiedział nagle Lentoczkin spokojnym, rozsądnym tonem. – Idź tam, do chatynki na kurzych nóżkach. O północy. Sam wszystko zobaczysz. Tylko uważaj, żeby nie ścisnęło, bo serce pęknie. Bams – i bryzgi na boki! Zgiął się wpół, zaniósł chichotem i teraz z kolei zaczął powtarzać w kółko: – Bams! Bams! Bams! – Starczy – oznajmił zdecydowanie Donat Sawwicz. – Pan działa na niego pobudzająco, a on i tak jest słaby. Lagrange wytarł chustką pot z szyi. – Jaka znów chatynka? Co on wygaduje? – Pojęcia nie mam. Zwykłe majaczenia – odpowiedział sucho doktor i zręcznie wbił