JEDNA DLA PIĘCIU 147

córkę. ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY Kate patrzyła na dziewczynkę, którą pierwszy raz wzięła w ramiona. Było to niewielkie białe zawiniątko z czerwoną twarzyczką i piąstkami. Dziecko urodziło się zaledwie dwa dni wcześniej, dwudziestego dziewiątego kwietnia. Oboje z mężem zdecydowali, że ochrzczą ją Emma Grace. Emma po babce Richarda, a Grace dlatego, że Kate widziała w niej doskonałość i grację pochodzącą od Boga. Wpatrywała się w twarz śpiącej córeczki, starając się zapamiętać wszystkie szczegóły. Dziewczynka miała zadarty nosek, różane usteczka i nieco opuchnięte po porodzie, zamknięte w tej chwili oczka. A poza tym delikatne ciemne włoski i miękką niczym jedwab skórę. Kate przesunęła palcem po jej policzku. Śpiące dziecko obróciło główkę, instynktownie szukając piersi. Kate wciągnęła głęboko powietrze, czując, że za nic nie odda swego skarbu. Będzie go bronić przed wszelkim złem tego świata. Do tej pory nie rozumiała, czym jest matczyna miłość. Ale teraz już wiedziała. Było to uczucie wszechogarniające, o niespotykanej sile. Sama się dziwiła, że nagle się w niej zrodziło i ogarnęło ją całą. Wiedziała, że stała się innym http://www.patomorfologia.com.pl/media/ szczebiocze. Co takiego jest w tej Juliannie, że tak na nią reaguję? – zastanawiała się Kate. Dlaczego nie lubię jej, chociaż jeszcze wcale jej nie poznałam? Po prostu jestem zazdrosna o małą. To dlatego, że spędzam z nią tyle czasu i praktycznie nie spotykam się z ludźmi. Jednak gdy tylko Emma zaczęła się wiercić, Kate skorzystała z okazji, żeby ją odebrać. – Wiesz, jakie są dzieci – zwróciła się do Julianny. – Zawsze wolą matki. – Richard mówił mi, że jest adoptowana. Kate uniosła gwałtownie głowę. Na twarzy Julianny pojawił się pewny siebie uśmiech. Nie, nie uśmiech, zdecydowała Kate, zgrzytając zębami, tylko uśmieszek. Tak jakby znała wszystkie ich sekrety i doskonale

– A czy słyszał pan kiedyś nazwisko Sylwia Starr? Sims zastanawiał się przez moment, a następnie pokręcił głową. – Nie, kto to taki? – Zamordowana kobieta. Mógłby pan sprawdzić w dokumentach? – Jasne. Co chciałby pan wiedzieć? – Datę, czas i okoliczności śmierci. Sprawdź musiała być dla niego istną torturą. – No cóż, to ukoronowanie tych wspaniałych wakacji, nieprawdaż? – rzekła pogodnie, zdecydowana nie dopuścić, by jakakolwiek chmurka smutku zasnuła uroczy wieczór. – Nie moglibyśmy marzyć o niczym więcej! Nagle Theo wstał powoli i podszedł do niej. Spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem. – Czy zgodzisz się zatańczyć ze mną? – zapytał. – Nie umiem... nigdy jeszcze z nikim nie tańczyłam... – wyjąkała. Myśl o mężczyźnie obejmującym ją w tańcu zawsze napawała Lily lękiem. Jednak Theo ujął ją delikatnie za ramię i podniósł z krzesła. – To naprawdę nic trudnego. Pokażę ci – powiedział cicho,