z wonia zalewy solnej i gnijacego drewna. Nick postawił kołnierz kurtki i chwyciwszy wiadro pełne ¿ywych krabów ruszył na pomost. Twardziel, biało-czarny, przypominajacy owczarka mieszaniec o skomplikowanej genealogii wyprzedził go i pierwszy skoczył na sliskie deski. Stukajac pazurami, wdrapał sie na schody prowadzace na parking na urwisku. Nick szedł za nim powoli, mijajac butwiejace drewniane pale, pokryte paklami i splatana, zielona przedza wodorostów. - Ktos do ciebie przyjechał - burknał stary Ole Olsen, siedzacy w oknie budki z przynetami na podescie. Ruchem brody wskazał na schody, nawet nie spojrzał na Nicka, zajety, jak zawsze, wyrabianiem przynet. - Do mnie? - spytał Nick. W ciagu ostatnich pieciu lat, czyli odkad tu przyjechał, nikt nigdy nie szukał go na przystani. - Tak. Tak mówił. - Ole, z nieodłacznym niedopałkiem cygara przyklejonym w kaciku ust, siedzacy na stołku wsród ró¿nobarwnych przynet i lodówek z robakami i cola, od zawsze stanowił czesc przystani. Półkole siwiejacych, rudych włosów http://www.pokryciadachowe.biz.pl były zbyt cie¿kie, by mogła je uniesc, do tego całkiem straciła poczucie czasu. Wiedziała tylko, ¿e na przemian traci i odzyskuje swiadomosc. W głowie miała kompletny chaos. Chciała jednak zobaczyc swoja córke Jeszcze raz spróbowała otworzyc oczy, ale jej powieki nawet nie drgneły. - Oczywiscie, ¿e mama bedzie cie pamietac - powiedziała łagodnie tesciowa. Podeszła do łó¿ka, stukajac głosno obcasami po posadzce. Marla usłyszała te¿ cichy brzek bi¿uterii i poczuła ten sam nieuchwytny zapach perfum. - Nie martw sie. 29 - Wyglada okropnie. - To znowu ta dziewczyna -jej córka. - Myslałam, ¿e bedzie ju¿ troche lepiej.
szklanym blacie znalazły się dwa półmiski, a na nich wafle z cukrem pudrem, owoce, paski bekonu oraz sok pomarańczowy, woda i dzbanek z kawą. - Lydio, to wygląda cudownie - pochwaliła Shelby, podczas gdy starsza pani kładła przy talerzach sztućce owinięte haftowanymi serwetkami. Na środku stołu postawiła malutki wazonik z żółtą różą. Nevada pokiwał głową. - To naprawdę wygląda wspaniale. Sprawdź furgonetki i Nick wpuscił go do samochodu. Ale decyzja została ju¿ podjeta. Obaj o tym wiedzieli. - Musze znalezc kogos, kto zajmie sie psem i moja chata. - Zapłace ci za wszelkie niedogodnosci... - Mowy nie ma. - Ale... - Tu nie chodzi o pieniadze, rozumiesz? Nick wsiadł do samochodu, zepchnał Twardziela na jego miejsce przy drzwiach od strony pasa¿era i wsadził kluczyk do stacyjki. Majac pełna swiadomosc faktu, ¿e własnie popełnia bład, którego bedzie ¿ałował do konca swoich dni, powiedział: - Zgoda, przyjade. - Zły na siebie i swoje poczucie lojalnosci dodał jeszcze: