bez niczyjej wiedzy chodził na cmentarz Arlington, żeby postać nad grobem

Sanchez przeżył. Jego wspólnik Richie zmarł w więzieniu. Ktoś wepchnął mu do gardła jego własne jaja. Albert poderwał się z krzesła. Drugie krzesło, to, na którym spoczywała jego noga w łupkach, przewróciło się z hukiem. Albert jęknął z bólu. Chwycił się krawędzi stołu, żeby nie upaść. Potem spojrzał na Quincy'ego wzrokiem pełnym wściekłości i nienawiści. - Spieprzyłeś sprawę! - ryknął. - Miałem zamiar powiedzieć ci, gdzie jest twój stary! Miałem zamiar zlitować się nad staruszkiem! Ale nie teraz! Niech zdycha tam, gdzie jest, związany i głodny! Niech sra pod siebie i gnije z odleżyn! Co ty na to, arogancki kutasie?! - Mój ojciec nie żyje - powiedział spokojnie Quincy, nie ruszając się z krzesła. Chociaż nie wiedział tego na pewno, serce biło mu gwałtownie. To było duże ryzyko. Gra o życie lub śmierć. Jeśli się mylił... Tak mi przykro. Boże, zlituj się, bo nie mogę! - Mój ojciec nie żyje - powtórzył bardziej zdecydowanym tonem. - Znaleźliśmy jego ciało. - Niemożliwe! - Chcesz go obejrzeć w kostnicy? 240 - Nie mógł tak szybko wypłynąć! Obciążyliśmy go dużym ciężarem! - Albert usłyszał swoje własne słowa. Zamilkł na chwilę, a potem eksplodował: http://www.powiekszaniepiersi.info.pl/media/ Ale jeśli nie... Jeśli mówił prawdę... Wtedy zrobiliby dokładnie to, o co chodziło sprawcy. Trójka doskonale przygotowanych agentów tańczyła, jak przestępca im grał. I co mógłby zrobić Quincy, gdyby Everett kazał mu wrócić? Zaraz po powrocie do siedziby biura Quincy zostałby zmuszony do oddania odznaki i broni. Wtedy nie mógłby pomóc swojej córce. Ale jakie miał wyjście? Ukrywać się, żeby pomagać Kimberly? To by się nie udało. Biuro ma długie ręce, zwłaszcza w sytuacji, w której zmuszone jest śledzić swoich pracowników. Istniały dwa scenariusze, ale żaden nie dawał nadziei. Jezu! Quincy jest albo najinteligentniejszym przestępcą, z jakim biuro kiedykolwiek miało do czynienia, albo wyjątkowo pechowym sukinsynem. W gabinecie odezwał się telefaks. Chwilę później zaczął się wydruk. Glenda poszła po przesłaną wiadomość, zostawiając Montgomery'ego w kuchni.

obchodzi, jaki fragment hotelu wyleci w powietrze, a z nim jeszcze inni niczego niepodejrzewający goście. To byłoby jego ostateczne zwycięstwo. Unieruchomiłby je. Potem złożyłby bombę i podłączył ją do telefonu. Pierwszy dzwonek spowodowałby eksplozję. Quincy nie tylko straciłby resztę swojej rodziny. Po przeprowadzeniu oględzin przez ludzi z dochodzeniówki dowiedziałby się ponadto, że to on sam pociągnął za spust. Że to on zabił Sprawdź – Myślisz, że przekradł się do domu Rainie? – Zbieramy odciski. Zapytaj, kiedy już dostanę raport. – Jak dobrze Danny zna okolicę? – Polował tam całe życie. Poradzi sobie. – Sprowadź Shepa. Niech spotka się z nami u Rainie. Luke nawet nie mrugnął okiem. – Dobrze. – Poproś Sandersa, żeby posłał dwóch funkcjonariuszy z policji stanowej do domu O’Gradych. Sandy i Becky muszą mieć pełną ochronę. Według wstępnych informacji Richard Mann – czy jak on się tam nazywa – zrobił to już trzykrotnie. Za każdym razem dochodziło do strzelaniny. I za każdym razem nie było świadków. Nie sądzę, żeby teraz chciał coś zmienić. Luke pobladł, ale kiwnął przytomnie głową.