Ze względu na przeszłość, ze względu na Glorię. Zbyt mocno odczuwał jej obecność dzisiejszego wieczoru. Skrzywił się na tę myśl. Gloria stała między nim i Liz - zjawa z przeszłości, złe wspomnienie. Gdyby poszli dzisiaj do łóżka, Gloria nadal byłaby z nimi. Nie szkodzi. Mieli czas. Nie musieli się spieszyć. I tak zostaną kiedyś kochankami, był tego pewien. Ale dopiero wtedy, kiedy pozbędą się Glorii. W sypialni Lily paliło się jeszcze światło, chociaż Santos wątpił, by nie spała o tej porze. Zatrzymał się pod jej drzwiami i zajrzał do środka. Tak jak myślał, zasnęła nad książką. Niekiedy zasypiała, siedząc, czasami nawet zdarzało się jej zdrzemnąć podczas mszy. Patrzył na nią ze ściśniętym gardłem. W ostatnich łatach bardzo się postarzała. Zdrowie jej nie dopisywało, straciła energię i chęć do życia. Czuł, że zżerają ją złe wspomnienia, żal i wstyd. I tęsknota za córką, za wnuczką. Wściekał się, widząc, jak zawzięcie wertuje kroniki towarzyskie we wszystkich gazetach. Ilekroć natrafiła na jakąś wzmiankę o Hope albo o Glorii, wycinała ją i wklejała do specjalnego zeszytu. Bywały dni, kiedy całymi godzinami potrafiła przeglądać te swoje wycinki, rozpamiętując, co utraciła i czego nigdy nie zaznała. Jeśli zdarzało się, że brał ją gdzieś na kolację, wpatrywała się w siedzące przy innych stolikach rodziny z taką żałością, że Santosowi kroiło się serce. To samo serce pełne było nienawiści do Hope. Za krzywdę, którą wyrządziła matce. Za jej okrucieństwo, za świętoszkowatość, za obłudę, z jaką ferowała wyroki nad innymi, za jej uprzedzenia. Równie mocno nienawidził Glorię za to, jak się z nim obeszła. Ona i jej matka nie były godne czyścić butów Lily, jego własnych zresztą też. Podszedł do łóżka, ostrożnie wyjął książkę z dłoni śpiącej. Gdy nachylił się, żeby poprawić poduszkę, otworzyła powieki. - Santos? - Zamrugała jeszcze nieprzytomna, ale szybko się ocknęła. - Znowu przysnęłam, tak? Uśmiechnął się łagodnie. - W tym tempie nigdy nie skończysz tej książki. - Okropna rzecz, starość. - Zerknęła na zegarek. - Która to godzina? - Północ. - Jak randka? - Udana - powiedział miękko. - Bardzo udana. Przesunęła się trochę, żeby zrobić mu miejsce na brzegu łóżka. - Opowiedz mi. Usiadł posłusznie, gotując się do egzaminu. To był ich domowy rytuał. http://www.profesjonalna-ortopedia.com.pl/media/ Lucien uświadomił sobie, że właśnie zerwał dewizkę. Pospiesznie wsunął zegarek do kieszonki. - Sam mógłbym jej dać tysiąc funtów albo dziesięć razy więcej - powiedział ostrym tonem. - Uprzedzałem, że nie dostanie więcej... - Niech pan złoży propozycję, która nie będzie wymagała od niej opuszczenia Londynu - przerwał mu Lucien, wstając. - W tym rzecz, że nie chcę jej w Londynie. Sądziłem, że wyraziłem się jasno. Kilcairn podszedł do diuka, wyjął mu szklaneczkę z rąk i cisnął nią o ścianę. Na perski dywan spadł deszcz odłamków. - Pozwolisz, że coś ci wyjaśnię, pompatyczny durniu - warknął. - Niestety jesteś jedyną rodziną Alexandry Gallant. Przyjmiesz ją z otwartymi ramionami i dasz wszystkim jasno do zrozumienia, że jest pod twoją ochroną.
- Musiało mu się to bardzo nie podobać. Podobnie jak to, że ostatnia dziewczyna zaczęła się z nim szamotać. Lubi, żeby jego ofiary były czyste, niepokalane. Niepokalane... - powtórzył z namysłem. - A wybiera prostytutki. - Oczyszcza je. - Jackson zaczął bębnić palcami po blacie biurka. - Przygotowuje na spotkanie z Bogiem. - Ale kiedy już zamorduje, uprawia z nimi seks. Już po wysłaniu ich do Boga. Nic z tego nie rozumiem. Ten kawałek układanki nigdzie mi nie pasuje. - Może sam uważa się za Boga? Wypala im znak krzyża, Jego znak. Jego czyli swój. Ma to jakiś sens? Santosowi ciarki przeszły po plecach. - Boja wiem? Jabłko, owoc zakazany... Sprawdź - Zatem do zobaczenia. - Tak jest, siostro. Ledwie siostrzyczki zniknęły za drzwiami, Gloria wychynęła z kabiny i podbiegła do Liz. - Byłaś wspaniała - szepnęła. - Uwierzyły we wszystko, co im powiedziałaś. Liz wyciągnęła przed siebie drżące dłonie. - Biedne, choć zdolne stypendystki mają wiele do stracenia. O Jezu, okropnie się bałam. Byłam pewna, że wszystko się wyda. Gloria uściskała roztrzęsioną dziewczynę. - Byłaś naprawdę wspaniała. - Czułam się tak, jakbym miała za chwilę zemdleć. - Trzymaj ze mną - powiedziała Gloria ze śmiechem. - Nauczę cię, jak kłamać, żeby nikt cię nie przejrzał. Zobaczysz, że ci się spodoba. - O nie, nie mam ochoty... - Liz złapała się za głowę: zupełnie zapomniała, że powinna siedzieć teraz w sekretariacie i robić odbitki dla pani Reece. - Która godzina? Muszę pędzić. Gloria dogoniła ją, przytrzymała za ramię.