- Co konkretnie?

- Bardzo chętnie - odparta Shipley, unikając odpowiedzi na pierwsze pytanie. - Już się robi. - Prawnik wprowadził ją do salonu i wyszedł, najwyraźniej zamierzając osobiście zaparzyć herbatę. - Cholera - mruknęła Shipley, rozglądając się po pokoju. Fantastycznie urządzony salon stanowił mieszankę stylów wschodnich i europejskich, ale główną jego atrakcją były szklane drzwi na całą ścianę, wychodzące na ogromny taras z imponującym widokiem na drugą stronę rzeki. Zarówno wewnątrz pokoju, jak na tarasie ustawiono po dużym teleskopie. Same ściany pomalowano na jasne, pastelowe kolory, zasłony o delikatnych wzorach wyglądały na chińskie. Do tego czarne lakierowane stoliki, na drewnianej posadzce bogato tkane dywany i wysmukłe wazony z jakimiś egzotycznymi kwiatami - Shipley, która ledwie odróżniała żonkila od róży, przypuszczała, że mogą http://www.przydomowa-oczyszczalnia.info.pl - W następny poniedziałek - zdecydowała się nagle Joannę, jakby chciała mieć to już za sobą. - Czy to będzie możliwe? Bo właśnie w poniedziałki Tony ma więcej pracy. - Jeszcze nie wiem, pani Patston. - Allbeury zerknął w kalendarz. - Muszę posprawdzać kilka uzgodnień, ale nie przewiduję przeszkód. - Co pan miał na myśli, mówiąc o zatrzymaniu męża? - spytała nagle Joanne. - Chyba nie stanie mu się nic złego? - Zatrzymają go interesy, pani Patston, nic ponadto. - A jest pan pewien, że nie będzie zły po powrocie?

- Możecie mnie o to zapytać po obrzędzie... jeśli będziecie chcieli. - Zechcę. U etatowego kata - Lereena złowrogo zmarszczyła brwi, zaczynając powolutku wrzeć. - Jak rozkażecie, Władczyni. Nie wygodnie wam wydać mi rozkaz, żebym zamknął się w dybach i wyrywał sobie paznokcie obcęgami? - Przestań natychmiast! - nie wytrzymała Lereena. – przeszedłeś przez granicę, nie przestrzegając moich warunków umowy, wchodzisz do świątyni przed Władczynią, rzucasz jej chaństwami w twarz, udając przez cały czas głupiego poddanego. Może powiesz o co ci chodzi? Rozmowa zaczęła przyjmować ewidentnie skandaliczny i osobisty charakter. Poczułam się piątym kołem u wozu i znacząco kaszlnęłam. - A ty czemu stoisz? – zauważyła Władczyni. – Rozbieraj się! Sprawdź Mimo wszystko zatrzymała fiestę na poboczu drogi i zaczęła przeszukiwać torebkę. - Mamusiu? - odezwał się senny głosik z tyłu. - Wszystko w porządku, dziecinko. Śpij sobie. Karty zostały w domu. Nici z pieniędzy, nici z autostrady. Do domu. Zaczęła fantazjować. Na temat ucieczki, miejsc, w których mogłaby się ukryć z Iriną, dalekich miejsc, gdzie Tony nigdy by ich nie odnalazł. Teraz nie puszczała dziecka od siebie na krok, nawet gdy szła do toalety, nawet gdy To-ny'ego nie było w domu, na wypadek gdyby nagle wrócił. - Mogę wpaść? - spytała Sandra przez telefon