fryzurę, pudruję policzki, by ukryć rumieniec.

Felicia Katz, która znalazła ciała, była czysta, znalazła się w tym miejscu w niewłaściwym czasie – miała pecha, że jej schowek znajdował się obok feralnej ósemki. Phillip Ames wyszedł z psem na spacer niedaleko mieszkania Lucille. Twierdzi, że widział wysokiego mężczyznę rasy nieznanej, jak przechodzi przez jezdnię i zmierza w stronę jej bloku. Ale był daleko, było ciemno, a Phillipowi lada dzień stuknie osiemdziesiątka. Do tego nosi okulary ze szkłami jak denka od butelek. Kiepski z niego świadek. Sąsiedzi Lucille niczego nie widzieli ani nie słyszeli, ale ślady na ganku jej mieszkanki mogą sugerować porwanie. Jedno wiedzieli na pewno – tej nocy dziewczyny wysyłały sobie SMSy. Mniej więcej wtedy, gdy Phillip Ames twierdził, że widział mężczyznę idącego za Lucille, napisała wiadomość do siostry. Oba telefony były na miejscu zbrodni łącznie z wiadomościami, których treść pokrywała się z tym, co uzyskali od operatora sieci. Bydlak, który porwał Elaine, wysłał jej zdjęcie, zakneblowanej, przerażonej, do Lucille, na krótko przed tym, jak i ją zaatakował. Dwanaście lat temu, podczas dochodzenia w sprawie sióstr Caldwell, nie znaleźli komórek. Ofiary ich nie miały. To jedno z nielicznych odstępstw od tego, co się działo teraz, choć tę akurat różnicę można złożyć na karb zmian w technologii, dostępności i modzie. Była to jednak tak naprawdę jedyna poważna różnica między obydwiema zbrodniami – chociaż warto też zauważyć, że siostry Caldwell znaleziono w starym magazynie, a siostry Springer – w schowku. http://www.przydomowaoczyszczalnia.net.pl Zebrał śmieci z biurka, cisnął do kosza, podkręcił klimatyzację, poćwiczył na ręczniku rozłożonym na wytartej wykładzinie. Noga go bolała, ale nie dawał za wygraną. Poszedł pod prysznic dopiero wtedy, gdy cały spływał potem. Miniaturową motelową kostką mydła i naparstkiem najtańszego szamponu zmywał trud i brud minionego dnia. Strumyk wody, wątły, ale ciepły, masował obolałe biodro i kolano. Ból przypominał mu, że się starzeje, że jeszcze nie odzyskał dawnej formy. Nie może już uganiać się za duchami po schodach, po pustych podwórzach, ciemnych korytarzach. Nie bezkarnie. Wytarł się cienkim ręcznikiem, położył i włączył telewizor. Znalazł stację nadającą wiadomości. Miejsce zbrodni. Kamera przesunęła się po autostradzie, by pokazać funkcjonariuszy za żółtą taśmą. Magazyn za plecami dziennikarki w niebieskim żakiecie. Patrząc w kamerę smutnym wzrokiem, mówiła do mikrofonu: – Tutaj, niedaleko autostrady, doszło dzisiaj do makabrycznego odkrycia. Znaleziono

Uważała, że ją kocha, tak, ale... I wtedy znowu zamknął się w sobie. – Mam po prostu mnóstwo różnych spraw. W wolnym tłumaczeniu: nie zawracaj mi głowy i, na rany boskie, nie naciskaj w sprawie dziecka. – Jestem psychologiem. Czuję, że mnie odpychasz. Sprawdź głową, otarł pot z czoła. – Zabiło ich, dosłownie. Przypomniał sobie Springerów: Grega w spodniach khaki i koszulce z krótkim rękawem, nagle śmiertelnie bladego pod opalenizną. Cathy, matka bliźniaczek, weszła bezszelestnie, jak zombi, z niedowierzaniem na twarzy. O Boże, to było straszne. Hayes usiadł w fotelu naprzeciwko telewizora, niedaleko kontuaru, który oddzielał salonik od części kuchennej. Corrine stanęła za nim, masowała mu barki. – Zawsze jest ciężko powiedziała. – Obie córki nie żyją. Byli szczęśliwymi rodzicami, czuli się bezpieczni i w jednej chwili wszystko stracili. Hayes na próżno usiłował zapomnieć twarz Cathy Springer, gdy niedowierzanie w niebieskich oczach ustąpiło miejsca przerażeniu; ugięły się pod nią kolana i osunęła się w drżące ramiona męża.