- Och, tak!

- Witaj, Liz. Podniosła głowę znad leżącego na barze grafiku zmian kelnerskich. - Jackson! - ucieszyła się. - Co cię sprowadza? - Zatęskniłem za twoją sałatką z tofu i sezamem. - To mi się podoba. Tak powinien mówić dobry klient. - Zsunęła się z wysokiego stołka. - Zaraz wybiorę ci stolik. Sam jesteś czy czekasz na kogoś? - Sam jak mały palec. - Chciałeś chyba powiedzieć: paluch - zaśmiała się Liz. - Ile mierzyłeś po urodzeniu, metr? - Metr dwadzieścia. Znowu się roześmiała i zatrzymała przy stoliku pod oknem, z widokiem na ulicę. - Może być? - Wspaniale. - Jackson odsunął krzesło. - Usiądziesz ze mną? Spojrzała na bar, gdzie czekał grafik. Powinna rozpisać go jeszcze dzisiaj i przygotować wypłaty na następny dzień. - Tylko na moment. Ciągle ta papierkowa robota, końca nie widać. To najbardziej uprzykrzona strona tego biznesu. - Zycie... - westchnął Jackson i podniósł oczy na kelnerkę, która podeszła i wręczyła mu kartę. - Nie oddzielisz miłych stron od uprzykrzonych. Weźmy na przykład mnie. Uwielbiam robotę w policji, tylko jakoś nie znoszę przestępców. - Zamówił sałatkę i ziołową herbatę. - Jak sprawy? - zagadnął, gdy zostali sami. - Świetnie - odpowiedziała Liz o wiele za szybko. I zbyt pogodnie. Poczuła na policzkach falę gorąca, odchrząknęła. - A u was? Słyszałam, że macie Śnieżynkę. - Podejrzewamy jednego faceta. Uniosła brwi. - Mówisz to bez przekonania. - Tak? - Jackson wzruszył ramionami. - W przeciwieństwie do mojego partnera nie jestem w gorącej wodzie kąpany. Czekam z ostatecznym wyrokowaniem, aż zbierzemy wszystkie dowody, a klient będzie w areszcie. Na wspomnienie Santosa Liz poczuła bolesny ucisk w gardle. http://www.psychologpoznan.edu.pl/media/ - Ale dlaczego? - zawołał. Z początku nie potrafiła mu odpowiedzieć, ale po chwili zebrała się na odwagę. - Po prostu nie mogę. Z przyczyn osobistych. - Chodzi o mnie? Nie kochasz mnie? Myliłem się... Amy mówiła nieprawdę... Wcale nie powiedziałaś mamie, że się we mnie zakochujesz? R S - Powiedziałam. - W jej głosie słychać było smutek. - Powiedziałam mamie, że się w tobie zakochuję - powtórzyła. - To dlaczego nie chcesz wyjść za mnie za mąż? Wciąż uważasz, że jestem zarozumiałym szowinistą i... - Nie! Jesteś wspaniały!

z dziećmi. - Panno Tyler, moje dzieci przyzwyczajone są do oglądania swoich niań w mundurkach. Uważam, że dzięki temu będą miały poczucie ciągłości sytuacji, co może mieć wyłącznie pozytywny skutek. - A jednocześnie będę od nich odstawać, co wywoła negatywne Sprawdź - Od kiedy wiesz o tym wszystkim? Jak długo ją śledziłeś? - Pięć dni. - Pięć dni. - Uwolniła się z jego ramion, owładnięta nagłym gniewem. - Wiedziałeś o tym od pięciu dni i nic mi nie mówiłeś? Przez pięć dni nosiłeś się z podejrzeniami i... - Aż do dzisiaj to były tylko podejrzenia. Co miałem ci powiedzieć? - Prawdę! Byliśmy kochankami, sypialiśmy ze sobą, a ty nic mi nie powiedziałeś! Nie widzisz w tym niczego złego? - Nie. Nie mając dowodu, nie miałem nic do powiedzenia. Co mógłbym powiedzieć? Że wydaje mi się, że twoja matka ukartowała intrygę przeciwko mnie? Że jest związana ze światem przestępczym? Że od lat płaci za seks, chodzi po burdelach? Wyobrażasz to sobie? Przecież to twoja matka, Glorio. - Tak... - Drżącą dłonią odgarnęła włosy z twarzy. - Ona jest moją matką. Dlatego powinieneś był powiedzieć mi prawdę. Powinnam była wiedzieć, co się dzieje, Santos. - Gdybym to zrobił, mogłabyś uniemożliwić mi śledztwo. - Rozumiem. - Zacisnęła pięści. - Bałeś się, że ją uprzedzę i ona się wymknie. Martwiłeś się, że mogłabym cię powstrzymać. - Wiedziałem, że nie będziesz mi wierzyć - powiedział z westchnieniem. - Dlatego chciałem mieć pewność, dowody. Co w tym złego? Gloria zamknęła oczy. Kochała go i wiedziała, że nigdy nie przestanie go kochać. A on nie miał do niej zaufania. Nie kochał jej, nigdy nie pokocha. Podeszła do biurka. Z dolnej szuflady wyjęła torebkę.