Ona się nie cofnęła.

mógł znowu z tobą pracować, byłby to dla mnie zaszczyt. – Och, zamknij się, Quincy. Przez ciebie zaraz się rozpłaczę. – Rzeczywiście. Otarła kąciki oczu i pociągnęła głośno nosem. Cholerny agent. – Co zamierzasz zrobić? – Może masz rację. – Oczywiście, że mam rację. Jestem ekspertem. – Muszę się jeszcze tyle nauczyć. – Rainie... – Nie, nie mów tego. – Skąd wiesz, co chcę powiedzieć? – Wyciągnął do niej rękę. Odsunęła się, kręcąc głową. – Po prostu wiem! Jak na faceta, który widział tyle zbrodni, wciąż masz romantyczne podejście do życia. Ale to się nigdy nie uda, więc lepiej nic nie mów. – Wykonała rękami stanowczy gest: „ani kroku dalej”. – Chcę cię zabrać na kolację – oświadczył spokojnie. – Ale z ciebie uparty osioł! – Obiecuję lo mein z zieloną herbatą. Mam nadzieję, że tym razem oboje będziemy jedli. – Na litość boską, Quincy, ty tutaj nie zostaniesz. Jesteś agentem FBI. Kochasz swoją pracę. Jesteś w tym dobry. Ja stanowię tylko przystanek na twojej drodze. – Mogę często się zatrzymywać. Przywilej mistrza. – Po co? Żeby patrzeć, jak inkasuję zasiłek dla bezrobotnych? http://www.psychoterapeuci.net.pl/media/ dokładnie określić, którędy szedł zabójca i jakim torem leciały pociski, i w ten sposób odtworzyć logiczny ciąg wydarzeń. Rainie zapytała o bezpośrednich świadków tragedii. Nikogo takiego nie znaleziono. Większość dzieci na dźwięk strzałów rzuciła się w popłochu do ucieczki w stronę wyjścia. Sześcioro z nich podobno widziało mężczyznę w czerni, ale byli to uczniowie młodszych klas, na tyle mali, że nie potrafili powiedzieć nic konkretnego. Skąd ten człowiek przyszedł? Którędy uciekł? Czy był wysoki, czy niski? Gruby czy chudy? Proszone o dokładniejsze informacje, dzieci peszyły się i plątały w zeznaniach. Dwóch policjantów odwiedziło domy w bezpośrednim sąsiedztwie szkoły. Mieszkańcy nie zauważyli żadnych obcych osób kręcących się po okolicy. – A zatem – podsumował Sanders – historia z facetem w czerni prowadzi donikąd. Pewnie dzieciaki zmyśliły go sobie pod wpływem wstrząsu. Zdarza się.

miał nadal koloru pergaminu. – Nauczka po masakrze w liceum Columbine – rzuciła Rainie. – Syreny wszystko zagłuszyły. Jednostka antyterrorystyczna nie mogła ustalić, gdzie ukryli się bandyci. – Uczyli cię o szkolnych strzelaninach? – zapytał z nadzieją w głosie Chuckie. – Nie. Czytałam w gazecie. – Rainie potrząsnęła głową. – Dobra. Odwagi. Nadstawiaj uszu. Damy sobie radę. Sprawdź takiego: „Mój tata był naukowcem i dostał nagrodę Nobla, ale zabili go agenci obcego wywiadu, którzy chcieli pokrzyżować jego plany stworzenia pokoju ogólnoświatowego". Nieobecny ojciec nigdy nie jest pijaczyną ani bandzio¬ rem, który nie chce wywiązywać się z obowiązków ojcowskich. Zawsze jest przystojny, pełen fantazji i - co tu ukrywać - bogaty! Kimberly potrzebowała dłuższej chwili, żeby to zrozumieć. - Myślisz więc, że to lipa? Że to jest zbyt dobre, żeby mogło być prawdziwe? Rainie wreszcie zamilkła. Popatrzyła na Kimberly i zapytała: - Co robi Tristan Shandling? On identyfikuje osobę, której ofiara prag¬ nie bardziej niż czegokolwiek innego na świecie. A potem staje się osobą. Ja od piętnastu lat żyję bez rodziny. Jak sama powiedziałaś: bez 178 ciotek, wujków, braci i sióstr. Oznacza to samotność, której inni nie rozumieją.