Odwróciła się od okna i wróciła na fotel za biurkiem. To prawda, że nigdy o nim nie zapomniała, ale co z tego? Co z tego, że dotąd pamiętała, jak szczęśliwa czuła się w jego ramionach? Co z tego, że nigdy w życiu, ani przedtem, ani potem, nie zaznała nic podobnego?

się za tę myśl. Z doświadczenia wiedziała, że lepiej nie wpatrywać się w Luciena Balfoura. - Czerwienisz się - stwierdził, wpijając w nią oczy. - Nie musisz mi tego mówić. Sama wiem. Można się rumienić z różnych powodów. Czy ty zawsze potrafisz nad sobą zapanować? Wybuchnął śmiechem. - Z wiekiem coraz lepiej sobie radzę, choć różnie bywa. Uprzedzam jednak, że ten temat może się okazać niebezpieczny. Ukłuła się igłą w palec. - Jesteś nieznośny. - A ty bardzo podniecająca. - Uśmiechnął się szeroko. - Powiesz mi wreszcie, o czym rozmawiałyście z Rosę, czy będziemy się kochać? Doskonale zdawała sobie sprawę, że jego siła perswazji przewyższa jej siłę woli, zwłaszcza jeśli pragnęła tego samego co on. - Jest ci bardzo wdzięczna. Czego się spodziewałeś? - Nie rób ze mnie łajdaka. Rose powiedziała mi co najmniej z tuzin razy, że nie chce za mnie wyjść. Tak się szczęśliwie złożyło, że pojednanie z Robertem leżało zarówno w jej, jak i w moim interesie. - Jaki więc będzie twój następny krok? Fiona, zdaje się, o niczym nie wie. - Istotnie. Zajmę się nią, gdy przyjdzie pora. - Czyli kiedy? http://www.radkowskiewioski.pl towym, przewożące biznesmenów do pracy. Któregoś dnia jakiś oprych usiłował poturbować Bobby'ego. Wy- starczył jeden błyskawiczny wyrzut prawego ramienia, a intruz momentalnie oddalił się, wyjąc jak potępieniec. Innym razem pijak próbował zaczepiać Jean, zupełnie nie było wiadomo, jakie miał zamiary. Niania zepchnęła go do rynsztoka, nacierając nań bokiem swojego potężnego metalowego korpusu. Czasami dzieci przystawały przed jakąś witryną sklepo- wą. Wówczas opiekunka delikatnie szturchała je, nakłania- jąc w ten sposób do pośpiechu. Kiedy indziej znów (bo i tak się zdarzało), gdy było już. na tyle późno, że dzieci mogły nie zdążyć do szkoły, Niania brała je na plecy i po-

- Dziękuję za towarzystwo, Marie - powiedziała. Pokojówka dygnęła. - Nie ma za co, to była dla mnie przyjemność. Jego lordowska mość polecił Sally i mi, żebyśmy chodziły z panią na spacery. - To bardzo uprzejme z jego strony, ale z pewnością masz inne pilne obowiązki. - Nie, kiedy pani życzy sobie wyjść na przechadzkę. Sprawdź Wziął ze stolika srebrną tacę z listem. Z trudem się powstrzymała, żeby go nie porwać. - Dziękuję, Wimbole. Idąc po schodach, otworzyła liścik i przebiegła go wzrokiem: „Umówiłem wizytę u madame Charbonne. Proszę ją uprzedzić, że pierwsze stroje mają być gotowe na czwartek. Oczekuję, że pani również będzie stosownie ubrana. Kilcairn”. - Hm, z tych słów aż bije ciepło, nie uważasz, Szekspirze? Terier zaszczekał. Zaśmiała się i pospieszyła do pokoju, żeby się przebrać. Gdy zeszła do holu, panie Delacroix już na nią czekały. Na jej widok na twarzy Wimbole'a odmalowała się ulga. - Nie będę tego tolerować! - piekliła się Fiona. - Panno Gallant, karoca już czeka - oznajmił kamerdyner. - Słyszała pani? Mamy jechać zakrytym powozem w taki piękny dzień. To okrutne!