spokoju wśród szalejącej burzy. Wiedziała, że już jutro czeka ją

się, czy biznesmen ma w sobie jakąś domieszkę latynoskiej krwi. Wiedziała, że utrzymuje ożywione kontakty z Latynosami po obu stronach granicy True wychował się na ulicy Złej ulicy Między innymi dlatego znał nie tylko grube ryby, ale także ludzi z półświatka. Milla zastanawiała się, czy mógłby dowiedzieć się czegoś o człowieku, którego szukała. an43 78 - Słyszałeś kiedyś o facecie, który nazywa się Diaz? - spytała. Może tylko jej się zdawało, ale True jak gdyby zamarł na ułamek sekundy - Diaz? - mruknął. - To popularne nazwisko. Znam pewnie z pięćdziesięciu, sześćdziesięciu Diazów. - Ten konkretny działa w Meksyku. Jest jakoś związany z przemytem ludzi przez granicę. - Kojot. - Nie sądzę. On... chyba nie robi tego osobiście. Zawahała się na wspomnienie słów Briana: tych czterech przenosiło z bagażnika do http://www.rehabilitacja-mlynarska.pl an43 245 poradzić. Milla po prostu nie przestawała myśleć o tym ponurym draniu. Nie tylko Diaz zapadł się pod ziemię. Na szczęście True także gdzieś zniknął; i tak nie widywali się zbyt często, ale Milla obawiała się, że po ostatnich wydarzeniach Gallagher może stać się nachalny. Wprawdzie powiedział, że da spokój - ale czy naprawdę był do tego zdolny? Poza tym Milla spodziewała się wpaść na niego na którejś z imprez towarzyskich. Cóż, albo Gallagher wyjechał z miasta, albo znalazł sobie jakąś wyjątkowo apetyczną Miss Września. Milla miała nadzieję, że chodziło o to drugie. To pomogłoby True zapomnieć o

zdecydowany uścisk czyjejś ciepłej dłoni na łokciu. Odwróciła się i uśmiechnęła szeroko, napotykając spojrzenie ciemnych oczu True Gallaghera. an43 73 Sprawdź an43 157 zadowolenia z ich życiowego sukcesu. Lubili te same filmy, słuchali tej samej muzyki, w wyborach też głosowali tak samo. Mieli nawet ten sam ulubiony uniwersytecki zespół futbolu amerykańskiego: Ohio State Buckeyes. Co zatem mogło pójść nie tak? Susanna zamknęła za sobą drzwi garażu i weszła do domu. Wprowadziła odpowiedni kod na panelu systemu bezpieczeństwa, wyłączając alarm. Kochała chwilę powrotu do domu: widok gustownie urządzonych pokoi pachnących świeżą czystością i egzotycznym potpourri pozwalał jej zapomnieć o zapachach szpitala. Było jeszcze wspanialej, gdy czekał na nią Rip. Ale to ostatnio