zwinięte w kok nisko na szyi, były teraz poprzetykane siwizną. Nieliczne, niesforne kosmyki okalały twarz, którą

wspomnien z nia zwiazanych... zupełnie ¿adnych? Co stało sie ze struna miłosci macierzynskiej w jej sercu? Dlaczego nie pamieta jej narodzin ani przewijania niemowlecia, ani poobijanych kolan, ani wypadania mlecznych zebów, ani bólu, jakiego doznała, słuchajac o jej pierwszej, dziewczecej pora¿ce? To wszystko musiało sie wydarzyc, ale Marla nie mogła sobie przypomniec niczego, co miało zwiazek z jej ¿yciem. Czuła wewnatrz pustke. To było przera¿ajace. Przera¿ajace jak diabli. - Wiedziałem, ¿e sie obudzisz! - Głos Aleksa zagłuszył wszystkie dzwieki. Marla odwróciła głowe, spodziewajac sie zobaczyc kolejna obca twarz, ale spojrzawszy na swojego me¿a, odniosła mgliste wra¿enie, ¿e ju¿ go kiedys widziała - w ułamku sekundy przed jej oczami ukazał sie niewyrazny obraz, który jednak natychmiast zapadł z powrotem w czarna otchłan niepamieci. - Och, kochanie, tak dobrze jest znowu cie 68 zobaczyc! - Pod rozpietym płaszczem Alex miał na sobie granatowy garnitur. Konce paska wetknał do kieszeni. Był wysoki i dobrze http://www.spwysoka.pl/media/ jej sie znajome, ale nie były. Nazwy ulic, które bedzie musiała poznac. Mimo ¿e Lars był zawsze do jej dyspozycji, Marla nie 251 ujeła go w swoich planach. Musi byc niezale¿na. Wolna. Musi polegac na sobie. Jej oddech osiadł na szybie biała mgiełka. Zbli¿yła twarz do okna, przypatrujac sie mijanym sklepom. Małe warzywniaki, kwiaciarnie, restauracje i budynki mieszkalne ciagneły sie wzdłu¿ ulic. Dotarli do domu. Bramy otworzyły sie za nacisnieciem guzika i Alex wjechał na teren posiadłosci. Marla patrzyła na dom stojacy wysoko na wzgórzu, na stromy dach. oswietlone okna w wykuszach i dumnie wznoszace sie kominy Dom, pomyslała,

zakochałbym sie znów w Marli. W tobie jest wiecej ciepła, a jednak potrafisz te¿ byc twarda... Nie jestes kobieta, za jaka cie brałem, i dlatego cie własnie pokochałem. Spojrzenie jego szczerych, niebieskich oczu przemawiało prosto do jej serca. Tym razem mu uwierzyła. - Ja te¿ cie kocham - wyszeptała. Sprawdź - Musze sie napic. - Alex wstał od stołu. - Mamo? - Mo¿e rzeczywiscie... kieliszeczek brandy. To wszystko jest takie... takie okropne... o Bo¿e, moje klucze! - Eugenia pobladła. - Moje klucze gdzies zgineły. Myslicie, ¿e mógł je zabrac ten ktos, kto dostał sie do domu? - Nie - powiedziała Marla szybko, jej serce zaczeło bic mocniej. Widziałam je tamtej nocy. Otwierałas gabinet Aleksa. - A tak, rzeczywiscie. I od tego czasu kilka razy otwierałam Cahill House. - Nerwowo poprawiła szalik i wło¿yła reke do kieszeni liliowego ¿akietu, szukajac palcami kółka z kluczami. - Ale teraz nie moge ich znalezc. 374 - Zmienimy wszystkie zamki - oswiadczył Alex. - Zrób