– A mianowicie?

- Bo zadaję za dużo pytań? - Tak sądzę. - Dlaczego? Co próbujesz ukryć? Doug James nie odpowiedział od razu. Popatrzył na nią przeciągle zupełnie nieprzenikliwym wzrokiem. Ona nie odwróciła oczu, chociaż serce waliło jej jak młotem, a dłonie zacisnęły się w pięści. - Idę z powrotem do ucznia - powiedział spokojnie. - Nie wrócę. - Przykro mi... - Wyjeżdżam z tego stanu. Nie będziesz mógł mnie znaleźć. - Dobrze, Kimberly. - Nie jestem taka łatwa jak moja matka. - Tamten kursant naprawdę potrzebuje moich instrukcji. - Wiesz, że była uroczą kobietą? Chociaż nie była wychowana w zgodzie z założeniami kobiecej rewolucji. Może w małżeństwie powinna była bardziej się starać. Ale kochała nas, starała się ze wszystkich sił i zawsze próbowała być szczęśliwa. Nawet kiedy było ciężko, starała się być szczęśliwa... Nagle głos jej się załamał. Rozpłakała się. Stała pośrodku pomieszczenia z gablotami pełnymi trofeów i wypchanymi głowami zwierząt. Płakała, a inni członkowie klubu przyglądali się jej. Doug James wycofywał się powoli. http://www.stomatologkrakow.edu.pl/media/ - To wygląda bardzo dziwnie - wyjąkał, czując się niezręcznie, ale to tylko dodało mu uroku. - Nie wiem, co powiedzieć. Może niepotrzebnie wymieniłem pani nazwisko. No, ale stało się. Ja już panią widziałem. Wskazano mi panią. W zeszłym miesiącu w Wirginii. W szpitalu. Elizabeth dopiero po chwili pozbierała myśli. Aż pobladła z wrażenia. Skoro był w szpitalu i skoro mu ją wskazano... Pomyślała, że wie, dokąd to wszystko prowadzi, i poczuła, jak ogarnia ją dojmujący chłód. Zamknęła oczy. Przełknęła z trudem i powiedziała: - Może lepiej niech pan się przedstawi. - Tristan. Tristan Shandling. - Skąd pan mnie zna, panie Shandling? Nie powiedział ani słowa. Wyciągnął koszulę ze spodni i pokazał jej swój prawy bok. Tego się właśnie obawiała.

- Możliwe, że ktoś powiedział do mnie Bethie. No wiesz, w szpitalu. Uścisk jego dłoni nieco zelżał. - Tak, prawdopodobnie właśnie tak było. Ale ona musiała wiedzieć. - Powiedzieli ci o wypadku? - Wiem, że była pijana, jeśli o to ci chodzi. Sprawdź odezwał się brzęczyk. To jej współlokator Bobby wyszedł do pracy, ogłosiwszy wcześniej, że będzie nocował u swojej dziewczyny. W ten sposób Kimberly będzie miała mnóstwo czasu do zabicia i całe mieszkanie, w którym mogłaby go zabijać. Powinna się zdecydować na dłuższą drzemkę. Poćwiczyć. Zjeść dużo owoców i warzyw. Popijała kawę, czując ciężar nieprzespanej nocy, i zastanawiała się, ile przecznic będzie musiała przebiec, żeby znów poczuć się człowiekiem. Brzęczyk znów jęknął. Kimberly wstała i wcisnęła guzik interkomu. - Czego? - Kimberly, to ja, twój tata. No nie! - pomyślała natychmiast. Wcisnęła drugi guzik i wpuściła go do środka. W ośmiopiętrowym budynku nie było windy. Wdrapanie się na górę powinno