an43

chwili przegalopowały jej przez głowę. Jeżeli Diaz miał ochotę tylko na szybki numer, to Milla zdecydowanie nie była kobietą, której szukał. Nie mogła sobie jednak wyobrazić, że temu facetowi może chodzić o coś innego. Ostatecznie to był Diaz, nie jakiś miły chłopak z sąsiedztwa. A ona nie była tak głupia, by wierzyć, że jakimś cudem zdoła go zmienić. Tak uważała, by nie wysłać mu żadnego seksualnego sygnału, nie dać mu poznać, że uważa go za fizycznie atrakcyjnego. Ukrywała to, przyznawała się do tego jedynie we własnych marzeniach. Ale on wiedział. W jakiś sposób to czuł. Widać to było w jego ciemnych oczach. - Za dużo myślisz - powiedział leniwie. - To była tylko luźna uwaga, a nie wypowiedzenie wojny. - Kobiety zawsze za dużo myślą - odparła. - Musimy to robić, dla zdrowia i równowagi. Dziwne. Czemu użył słowa „wojna" jako przenośni? A może właśnie ono tu pasowało? Odwracając się do słońca, próbując znaleźć an43 287 w czymś oparcie (bo wszystko wokół zdawało się kołysać), Milla http://www.sun-technology.pl/media/ nie mogła powstrzymać bezlitosnych promieni słońca, które paliły an43 25 dłonie i ramiona. Widok zmasakrowanej twarzy Tiery Alverson - martwych niebieskich oczu czternastolatki patrzących nieruchomo w przestrzeń... Nie mogła się od niego uwolnić. Przyśni się jej zapewne straszliwy płacz Reginy Alverson, jej reakcja na wiadomość, że córka nie wróci już do domu. Zdarzało się, że Poszukiwacze wygrywali wyścig z czasem. Ale bywały i porażki. Jak ta. Ostatnią rzeczą, której potrzebowała teraz Milla, było wysłuchiwanie cudzych żalów. Miała dość własnych problemów. Nigdy nie wiedziała, kto zadzwoni i czego będzie chciał, ale nie

El Paso; Pavon może i ujdzie z życiem, ale jego szefowie już nie. Diaz nie był pewien, jak rozwiązano te kwestie w prawie międzynarodowym. Sądził jednak, że gdyby Pavona schwytano na terytorium Stanów Zjednoczonych, to podlegałby miejscowemu prawu. Podobnie było przecież w Meksyku, gdzie zjeżdżali naiwni turyści zwabieni dyrdymałami o swobodzie zażywania narkotyków. A Sprawdź sąsiedni grób, potem za kolejny, stopniowo docierając do upatrzonego punktu. Zasłaniając dłonią zegarek, przycisnęła guziczek, aby an43 40 oświetlić tarczę: dziesiąta trzydzieści dziewięć. Mogło to oznaczać, że ich oszukano - albo po prostu Diaz i jego kumple się spóźniają. Miała nadzieję, że tak właśnie było; szkoda, by cały ich wysiłek poszedł na marne. Nie. Nic nie szło na marne. Wcześniej czy później odnajdzie syna. Musiała tylko uważnie śledzić wszystkie tropy. Robiła to od dziesięciu lat i poświęci następne dziesięć, jeśli tak będzie trzeba. Albo dwadzieścia. W ogóle nie wyobrażała sobie zarzucenia