J. Crew spacerowało po wypielęgnowanych ulicach ze swoimi labradorami.

Poniewczasie zdała sobie sprawę, że drzwiczki się zablokowały. Byli teraz z Quincym uwięzieni z tyłu policyjnego wozu. Chuckie zauważył, co się dzieje, i upuścił kawę. Rainie dostrzegła, jak sięga po broń. – Nie! – wrzasnęła, bezsilnie waląc ręką w pancerną szybę. – Cholera, Chuckie, nie! Chłopak zauważył nadbiegającego Luke’a. Odwrócił się i zobaczył, że Chuckie sięga do kabury. Na twarzy rowerzysty odmalowało się osłupienie. – Stój! – krzyknął Luke. Nieznajomy z całej siły cisnął plecakiem w Luke’a i odjechał. Zaskoczony policjant zatoczył się do tyłu. Chuckie nadal kurczowo ściskał broń. Z tej odległości Rainie nie mogła być pewna, ale wydawało jej się, że na policzkach żółtodzioba błyszczą łzy. – Cholera, cholera, cholera – zaklął Luke. Odzyskał równowagę, ale rowerzysta skręcił już za róg i zniknął między domami. Z westchnieniem Luke wrócił do wozu, żeby uwolnić Quincy’ego i Rainie. Zebrali się wokół leżącego na chodniku plecaka. Nadbiegł Cunningham, dysząc ciężko. – Co on zrobił? – zapytał i nerwowo potarł policzek. – Co jest w środku? Co się stało? Próbował czegoś? – Po kolei – burknęła Rainie. Spojrzała na Luke’a. Wzruszył ramionami, przyklęknął i przytknął ucho do zielonego płótna. – Nie słyszę tykania. – Podniósł plecak i zmarszczył brwi. – Nic nie brzęczy. Do diabła, to chyba jakieś książki. http://www.szkolang.pl/media/ tego miejscowej policji. Boże, na ile zła mogła być jedna noc? I co zrobiłby Quincy, gdyby mu powiedziała, że ten sam człowiek, który teraz zabił Bethie, czternaście miesięcy wcześniej najprawdopodobniej zabił jego córkę? W drzwiach stanął wysoki szczupły mężczyzna. Miał na sobie fartuch lekarski. Był to asystent speca od medycyny sądowej. - Ja... Pomyśleliśmy, że powinniście to zobaczyć. W ręku trzymał plastikową torebkę. Agentka Rodman jej nie wzięła. Oznaczony dowód przejął detektyw Albright. Podniósł go do światła i powiedział: - Jezu Chryste! Rzucił torebkę na fioletową kapę, na której sprawiała wrażenie kałuży krwi. - To są...! - Asystent nie czuł się dobrze. Jego twarz przybrała zielonkawą barwę. Wpatrywał się w torebkę z fascynacją kogoś, kto wie, że właściwie

– Wyduś to z siebie. – Dziś rano miałem telefon od informatyków. Są problemy z odzyskaniem danych ze szkolnych komputerów. – Jakiego rodzaju problemy? Sanders uśmiechnął się z zaciśniętymi ustami. – To się wam spodoba. Jak już kiedyś mówiłem, okazało się, że Danny... Sprawdź – Wiem o tym! Ale musimy być cierpliwi, Sandy. Słyszałaś, co mówił adwokat. Jeśli Danny zacznie rozmawiać nie z tym, z kim trzeba, może się to obrócić przeciwko niemu w sądzie. Zresztą, o jaką pomoc ci chodzi? Musimy poczekać na wyniki badań psychologów. Wtedy będziemy wiedzieć więcej. – Za sześć miesięcy albo za rok? Na miłość boską, on już próbował popełnić samobójstwo... – Dobrze go pilnują. – Nie ma nikogo, z kim mógłby porozmawiać. Szkoda, że go nie słyszałeś dziś rano. Błagał o śmierć. Do diabła, to jest nasz syn! Becky zsunęła się z łóżka, nie wypuszczając z objęć Wielkiego Misia. Ostrożnie, żeby nie narobić hałasu, podkradła się pod drzwi salonu i przylgnęła do ściany. – Nie możemy nic więcej zrobić – usłyszała głos ojca. – Musimy po prostu... wierzyć, że Danny wyjdzie z tego.