rasowych koni wyscigowych? Tych pieknych, najczystszej

zreszta nie wie, komu mogłaby zaufac. Bedzie musiała sama zwalczyc swoje leki. Jeszcze przez chwile stała w mrocznym pokoju, czujac, ¿e teraz bardziej potrzebuje kontaktu z synem, ni¿ on z nia. Przycisneła usta do puchu pokrywajacego czubek jego głowy. Tam, na zewnatrz, gałaz drzewa uderzała o dach i wiatr wsciekle bił w okiennice, ale w domu było bezpiecznie. James mlaskał i posapywał przez sen. Marla usmiechneła sie i poło¿yła go z powrotem do łó¿eczka. Zostawiła uchylone drzwi łaczace pokój dziecinny z jej sypialnia i wróciła do łó¿ka. Dziecko ukoiło leki, ale wcia¿ jeszcze troche ja mdliło. Czuła sie wyczerpana, bolał ja ¿oładek i głowa. Zastanawiała sie, czy nie zejsc na dół i nie poszukac tego cholernego pielegniarza, ale była zbyt słaba. Poza tym doszła do wniosku, ¿e to tylko nerwy, nic wiecej. Nie umiałaby powiedziec Eugenii albo Nickowi, ¿e boli ja brzuch i ¿e koło jej łó¿ka stał jakis intruz, gro¿ac jej smiercia, tu, w jej własnym domu. - Uspokój sie, dziewczyno - skarciła sie szeptem i wypiła resztke wody ze szklanki stojacej koło łó¿ka. Wsuneła sie pod kołdre z mocnym postanowieniem, ¿e jutro nie zostanie w http://www.tabletkinalysieniee.pl - Myślę, że powinniśmy się spotkać - oznajmił bez żadnych wstępów ojciec Shelby. - Po co? - Przekonasz się, jak dojedziesz na miejsce. - A gdzie mam dojechać? Jego rozmówca wahał się przez chwilę. Nevada zastanawiał się, co takiego ma w zanadrzu sędzia Red Cole. Spojrzał przez podarty ekran na tylny ganek, gdzie na macie leżał zawsze czujny Crockett. 161 - Moje biuro w centrum - zdecydował sędzia. - Dziś wieczorem o dziesiątej. Nevada zerknął na swój zegarek. Nie było jeszcze ósmej. - Dlaczego nie powie mi pan, o co chodzi, przez telefon? - Nie zadawaj pytań. Przyjedziesz, to się dowiesz. - Nie rozumiem po co. - To wiąże się z Shelby. I Rossem McCallumem.

Ulicą przejechało policyjne auto i Ross puścił Ruby tak gwałtownie, że omal się nie przewróciła. Nie, ani na to pora, ani miejsce. Musiał zwolnić, być cierpliwym. Nie chciał kłopotów z policją. Przynajmniej na razie. Ruby mogła poczekać. Zresztą miał do upieczenia większą pieczeń. Rozdział 11 Znalazłem twojego lekarza. - Głos Bena Levinsona brzmiał tak, jakby dochodził z sąsiedniego pokoju, a nie z Sprawdź Montym i Cherise. Jesli chca nas ciagac po sadach, prosze bardzo. Dostana za swoje. - Wygładziła spódnice kostiumu i dodała: - Kra¿a jak sepy nad konajaca owca. - Nikt tu przecie¿ nie kona - odparł Nick szybko, wiedzac, co matka ma na mysli. - Jeszcze nie. - Zasmiała sie gardłowo, siadajac znowu w swoim fotelu. Pojawiła sie Carmen z herbata, nalała Eugenii fili¿anke. Zapytała, czy przyniesc cos jeszcze, po czym wyszła. - Herbaty? - spytała Eugenia. Na tacy stały dwie fili¿anki. - Nie, dziekuje. Napiłbym sie czegos mocniejszego. - Czestuj sie. - Podniosła fili¿anke do ust. - Pózniej.