piersiach i zaciśniętymi wargami, podczas gdy jej ojciec siedział przy wielkim biurku w

dokładnie usłyszeć rozmowę. - Chodzi o tamten pocałunek – wydusił z siebie Filip. Krystian aż otworzył szerzej oczy, nastawiając bardziej ucha. Pocałunek?! Zdradził Adama!? A to niewdzięcznik! On, gdyby miał księcia, byłby mu wierny! Ale jakby na to inaczej spojrzeć, to Adam także zdradził tego blondyna… Zwilżył wargi, przysiadając na chodniku. Czyli Filip nie był takim dobrym kochankiem! Nie sprostał potrzebom księcia, skoro ten szukał sobie kogoś w klubie! Aż uśmiechnął się sam do siebie, ciesząc się, że to jego wybrał wtedy Adam. - A coś było z nim nie tak? – zapytał szatyn. Krystian wydął wargi w zastanowieniu. Nie był brzydki, naprawdę. Mógłby nawet wrzucić go do kategorii „w miarę atrakcyjnych”, ale nie wyżej. Brakowało mu mięśni. Szerokich barków i masywnego karku. Westchnął cichutko rozmarzony. A Adam taki był! Adam miał twarz modela, był wysoki i wysportowany! No po prostu facet o jakim marzy każdy! I do tego te czarne, kręcone włosy, które związywał w tą seksowną kitkę. Wyłączył się trochę, zapominając zupełnie, gdzie był. Ocknął się jednak, znów powracając do podsłuchiwania. - No bo nie jesteś – powiedział blondyn. Krystian zmarszczył brwi, nie bardzo rozumiejąc kontekst. Skarcił się w myślach za tamto odpłynięcie od rzeczywistości. – http://www.tanie-fordy.com.pl - Chętnie bym ci teraz powiedział, że dzielnie się trzymałem, ale nie będę kłamał. Ledwie uszedłem z życiem i znalazłem schronienie w Knight House, przynajmniej na kilka tygodni, póki nie wyzdrowiałem. Nie powiedziałem krewnym prawdy. Wmówiłem im, że padłem ofiarą niemądrego zakładu z przyjaciółmi. Uwierzyli mi, posłali po chirurga i zapewnili gościnę. Ujął ją za rękę i przymknął oczy. - Zbirom Dunmire'a niewiele czasu zajęło odszukanie mnie. Siedziałem akurat pewnego popołudnia na tarasie, grając w szachy z Lizzie Carlisle, kiedy podeszli pod ogrodzenie i zaczęli mi grozić, mówiąc, że kiedyś będę przecież musiał wyjść z pałacu, a wtedy szybko stanę się trupem. W tym czasie, rzecz jasna, byłem już winien lichwiarzowi kilka następnych rat. Becky pogładziła go ze współczuciem po ramieniu. - Na nieszczęście Lizzie wszystko słyszała. Wspominałem ci już chyba o niej, była

światło i odgłosy włączonego telewizora. Ściągnął szybko swoje trampki, zaglądając do pomieszczenia. Blondynka leżała na boku, oglądając jakiś western, które wręcz uwielbiała. - Wróciłem – oznajmił, uśmiechając się szeroko i przysiadając na brzegu rozłożonej kanapy. Kobieta spojrzała na niego, unosząc zdziwiona brwi. - Co taki zadowolony? Sprawdź dawno po balu, a więc gdzie Alec teraz może być? I z kim? Przekręciła się na bok i ujrzała go oczami wyobraźni, otoczonego przez eleganckie damy w balowych sukniach, całe tuziny kopii lady Campion, bez wątpienia skorych go usidlić. Niech to licho! Jest zazdrosna! Kto by pomyślał, że zrobi się taka zaborcza? Problem w tym, że nie wiedziała, czy Alec jeszcze do niej należy, czy nie. Najwidoczniej zależało mu na niej mniej, niż sądziła, bo inaczej dawno by się z nią pogodził. Nie cierpiała ciszy, która między nimi panowała, ale wiedziała, że nie ustąpi pierwsza. A jednak... tęskniła za nim. Może nie warto się tak upierać? Przeciągnęła ręką po włosach, wpatrzona w migotliwy płomień świecy. Niemądrze robi, zrażając do siebie opiekuna i obrońcę. Jakie ma w końcu prawo domagać się od niego czegokolwiek, skoro tylko dzięki niemu żyje? Z drugiej strony kapitulacja byłaby czymś haniebnym. Wierzyła, że Alec by jej nie porzucił, nawet gdyby uznał ją za istne utrapienie...