Spojrzała na Marle, jakby chciała powiedziec, ¿e jej ojciec nie

szybie wystawowej. Kiedy sie odwróciłem, ju¿ go nie było. - To nic nie znaczy - powiedziała Marla z ulga. - Daj spokój, Nick, teraz ty zachowujesz sie jak paranoik. Wystarczy chyba, ¿e ja cierpie na ostra psychoze. Nick nawet sie nie usmiechnał. - Nie rozumiesz. Wydaje mi sie, ¿e widziałem tego człowieka ju¿ wczesniej - powiedział, wyraznie zaniepokojony. - W szpitalu, kiedy ty byłas jeszcze w spiaczce. Miałem wra¿enie, ¿e jest w nim cos znajomego. Czułem, ¿e powinienem go rozpoznac. -Nick zmru¿ył oczy, przeszukujac wzrokiem oswietlony miejskimi neonami tłum na chodniku. - Tego samego dnia widziałem go te¿ na parkingu pod szpitalem. 357 Odje¿d¿ał czarnym jeepem. Czarnym, a mo¿e ciemnogranatowym. Zało¿e sie, ¿e to ten sam samochód, który widzielismy dzisiaj pod kosciołem. - Sadzisz, ¿e ten ktos pojechał za nami na komisariat? - Marla poczuła, jak małe włoski podniosły jej sie na karku z przera¿enia. Nick scisnał jej dłon i ruszyli przed siebie nadbrze¿em. http://www.teczowakrainapila.pl/media/ to mo¿e byc wpływ srodków przeciwbólowych. - Ale pani nie wie, czy były to jego wymysły, czy te¿ w tych majakach tkwiło ziarno prawdy. - Detektyw znowu zwrócił swoja psia twarz do Marli, po czym zapisał cos na karteczce. - Wiec zapytam jeszcze raz. Kto, pani zdaniem, mógłby chciec pania skrzywdzic lub zabic? - Nie wiem - odparła zrezygnowana. Paterno spojrzał na Nicka. - Pan zdaje sie byc dosc blisko tego wszystkiego. Mo¿e ma pan jakis pomysł? Nick zawahał sie. - Jestem tu od niedawna. Wiem tylko, ¿e mój brat pracuje o najdziwniejszych porach i jest bardziej skryty ni¿

- Nie, Ross, to nie było tak. Ja... hm, ja po prostu powiedziałam sądowi, co widziałam. To wszystko. - Czyżby? - Ross mierzył ją groźnym spojrzeniem. Wyciągnął rękę i owinął wokół palca jeden z jej zalotnych loczków. Odskoczyła jak oparzona. - Tak właśnie było. Byłeś w pikapie Nevady Smitha. Pijany jak bela. Widziałam cię w tym wozie, kiedy wychodziłam z White Horse. Podjeżdżałeś na parking przed sklepem Estevana. - Nagle przerwała. - Posłuchaj, Sprawdź Czy tylko jej sie wydawało, czy istotnie dojrzała w jego oczach wyraz czułosci, błysk współczucia? - Daj mi tylko pare minut, ¿ebym mogła doprowadzic sie do porzadku. - Jakby to było mo¿liwe. Cholera, czuła sie okropnie. Na uginajacych sie nogach Marla wróciła do swojego pokoju, właczyła górne swiatło i zobaczyła bałagan przy łó¿ku. Omijajac kału¿e wody i odłamki potłuczonego szkła, przeszła do łazienki. Krzywiac sie, ochlapała twarz zimna woda, delikatnie przepłukała usta, wydmuchała nos, a potem rozebrała sie i szybko obmyła całe ciało gabka. Sygnał nadje¿d¿ajacej karetki najpierw zbli¿ał sie do domu, a potem zaczał sie oddalac. Kiedy wkładała dres, syrena