Spojrzał na nią tak, jakby kwestionował tę umowę.

- Układ - powtórzyła. - To znaczy, że już z nią rozmawiałeś? - Tak, ale najpierw porozumiałem się ze swoim prawnikiem. - Rozumiem. - Usiadła i przeczesała ręką zmierzwione włosy. - Powiedz, jak dawno znalazłeś te dokumenty? - Dwa tygodnie temu. - I mówisz mi o tym dopiero teraz? Bardzo miło z twojej strony. Dzięki serdeczne za okazane mi zaufanie. - Nie miałem powodu mówić ci wcześniej. Zabolały ją te słowa. Oto pokazał, ile ich łączy. Spali ze sobą parę razy - to wszystko. Czy liczyła na coś więcej? Naiwna... Cóż, seks to nie miłość. Przygryzła wargi, powstrzymując się od płaczu. - Nie wydaje ci się, że twoim moralnym obowiązkiem było powiedzieć mi wcześniej, zanim... - Nie widzę różnicy. Opadła na poduszkę, wzrok wbiła w sufit. - To dlatego tu dzisiaj przyjechałeś? - zapytała, modląc się, żeby zaprzeczył. Tak bardzo chciała, by powiedział, że przyjechał dla niej, bo chciał ją zobaczyć, być z nią. - Tak. Zerwała się z łóżka. - Jestem głupia. - Przestań. Usiadł i wyciągnął do niej rękę. Gloria odsunęła się i owinęła szczelnie prześcieradłem. - Jaki „układ” zaproponowałeś mojej matce? Sześćdziesiąt centów za dolar, czy czterdzieści? Zmrużył oczy. http://www.terazbudujemy.com.pl/media/ - A teraz, lady Arabello, proszę doprowadzić się do porządku - ponagliła Clemency. Pomogła jej wstać i strzepać resztki paproci z sukni i włosów. - Gdzie pani kapelusz? Arabella poprawiła bluzkę i potrząsnęła suknią. Nagle, jakby przytłoczona nazbyt wielkim ciężarem, opadła na ziemię i wybuchnęła płaczem. - Bawiliśmy się ze sobą jeszcze jako dzieci - łkała. - Dlaczego musiał to wszystko zepsuć? Przynosił mi kijanki i pomagał łapać cierniki. Clemency pogłaskała ją po włosach. - Kiedy mnie ostatnio pocałował, zachowywał się całkiem przyzwoicie - skarżyła się Arabella. - Więc postanowiła go pani jeszcze trochę pozwodzić - zasugerowała Clemency, ale objęła ją ramieniem i uścisnęła serdecznie. - Moja droga, musi pani wiedzieć, że to niebezpieczna gra, szczególnie jeśli chodzi o młodych mężczyzn. Przypuszczam, że jest teraz równie zawstydzony jak pani. Zbliżał się markiz; kiedy znalazł się dziesięć metrów od nich i usłyszał płacz Arabelli, zorientował się, że dzieje się coś niedobrego. Zaniepokojony, przyspieszył kroku. - Nie powie mu pani, dobrze? - szepnęła Arabella. - Nie będę musiała - odparła oschle Clemency. W istocie, wystarczył mu jeden rzut oka na siostrę, na jej pogniecioną, brudną halkę i widoczny ślad po ukąszeniu miłosnym, by zrozumiał. Ogarnął go rosnący gniew. - Gdzie on jest? - krzyknął ze wściekłością do Clemency. - Kto taki, milordzie? - Nie bądź niemądra, dziewczyno, młody Baldock! - Po¬prawił strzelbę na ramieniu.

chciałby chyba z kimś porozmawiać. Alli spojrzała na Marka ukradkiem - uśmiechał się, jakby wiedział, do czego zmierza pani Sanders. Toczyła się jakaś gra, której reguł Alli nie znała. - Pójdę tylko po kurtkę - powiedziała. Nie patrząc ani na Marka, ani na panią Sanders, wyszła z kuchni. Zeszło jej trochę dłuŜej, bo poprawiła fryzurę, podkreśliła szminką linię ust. Sprawdź - Co mam zrobić, żeby uniknąć sprawienia jej bólu? - Nie wiem. - Jackson położył mu rękę na ramieniu. - Po prostu nie wiem. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY SZÓSTY Santos znalazł Glorię w jej hotelowym biurze. Polecił sekretarce, żeby nikt im nie przeszkadzał, poprosił Glorię, żeby usiadła, i cichym, spokojnym głosem wyłożył całą historię, zaczynając od tego, co usłyszał od Liz. Gdy mówił, Gloria siedziała nieporuszona, wpatrując się w niego bez wyrazu, nie wierząc własnym uszom. Kiedy skończył, pokręciła głową. - To nie może być prawda. Po prostu nie. Nie mówiłeś poważnie. - Śmiertelnie poważnie. - Chrząknął w zakłopotaniu. - Bardzo mi przykro... - Ale... - przełknęła ślinę. - Przecież te podejrzenia są śmieszne, obłąkane. Powiedziałeś, że... że śledziłeś moją matkę? Że coś ją łączy z tym... Chopem Robichaux? Że ona jest jego klientką? - Podniosła głos. - A może podejrzewasz, że to ona... - Ona mnie wrobiła. Tak. Znowu pokręciła głową, czując, że krew odpływa jej z twarzy. To niemożliwe, powtarzała sobie z uporem. To się nie mogło zdarzyć.. - Przykro mi, Glorio. Też bym wolał, żeby to nie była prawda.