Ellis uśmiechnął się szeroko.

Może Robert wymyśli coś mądrzejszego niż on. - Cóż... będę wiedział, kiedy ją zobaczę. - Nie masz żadnych wymagań? - Wymagań? - burknął przyjaciel. - Oczywiście, że mam. Chcę, żeby była atrakcyjna, z dobrej i bogatej rodziny, rozsądna i w miarę inteligentna. - Dlaczego inteligentna? - Jesteś niemożliwy! - wybuchnął Belton, strasząc sąsiadów. - Małżeństwo to związek na całe życie. Kolejny głupi idealista. - Małżeństwo to kontrakt. - Dobry Boże. Tak czy inaczej, nie chciałbyś przynajmniej móc porozmawiać ze swoją partnerką? - Człowiek nie żeni się po to, by zyskać partnerkę, lecz po to, żeby spłodzić dziedzica. Albo, jeśli okoliczności tego wymagają, żeby zdobyć majątek i móc utrzymać swoje posiadłości. Robert zmrużył oczy. - Posłuchaj. Tylko dlatego, że twój ojciec... - Mój ojciec był rozpustnikiem, któremu zależało wyłącznie na prawowitym dziedzicu. Nie licząc kilku niezbędnych kontaktów z żoną, nie pozwolił, żeby małżeństwo w jakikolwiek sposób zmieniło jego dotychczasowe życie. http://www.topteam.com.pl obecność Rose oraz dwóch lokajów, pewnie by się na nią rzucił. Taką przynajmniej miała nadzieję. - Co znaleźliście? - Suknię do opery! Czyż nie jest wytworna? Myślisz, że madame Charbonne zdąży ją uszyć na przyszły tydzień? - Na pewno da się ją przekonać - powiedział Kilcairn. - Proszę coś zjeść, panno Gallant. Najprawdopodobniej umiera pani z głodu po wczorajszych harcach. Gdyby już nie była czerwona na twarzy, na pewno teraz oblałaby się rumieńcem. Uszczęśliwiona Rosę zamknęła magazyn i sięgnęła po talerz. - Ja jestem głodna jak wilk - oświadczyła. - Przez cały bal nie spoczęłam ani na chwilę. Lucien odsunął Alexandrze krzesło. - Dziękuję, milordzie.

gromadzące się chmury burzowe. - Czuję, że zbliża się coś niedobrego - mruknął do siebie. Niebo nad zachodnim Londynem było ciemne i posępne, ale to nie burza psuła hrabiemu nastrój. Czekało go coś dużo bardziej nieprzyjemnego: wkrótce miał powitać w swoim domu służkę szatana i jej matkę. Nad dachami Mayfair zahuczał pierwszy grzmot. Jednocześnie otworzyły się frontowe Sprawdź - Nie, nic nie rozumiesz. I już żałuję, że przyjąłem cię z powrotem na łono rodziny. - Wyjął z szuflady księgę rachunkową. - Podejrzewam, że chcesz pieniędzy? - O niebiosa! Nie chcę pieniędzy. Zależy mi wyłącznie na przeprosinach. - Na przeprosinach? Już mówiłem, że nie powieszę portretu... - Nie za to. Kiedy moi rodzice umarli, prosiłam cię o pieniądze, żeby spłacić ich długi. Odmówiłeś. Musiałam sprzedać większość biżuterii mamy i wszystkie obrazy taty, żeby wyprawić im pogrzeb. - I jak... - Jeszcze nie skończyłam! Byłam zupełnie sama po ich śmierci. A ty nawet się nie zainteresowałeś, czy ja żyję. - Żyłaś. A teraz, zdaje się, masz zamiar mnie prześladować. Milczała przez długą chwilę. Wuj, czerwony ze złości, najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że postąpił nagannie. To była chyba najbardziej rzucająca się w oczy różnica między