– Jakieś cztery miesiące temu. Został zastrzelony, chociaż nie pamiętam

Raptem uświadomiła sobie ze zgrozą, że zostawiła dzieci bez opieki... na łasce tego człowieka! Ogarnięta paniką, całkiem o nich zapomniała. Jak mogła do tego dopuścić? Pojęła, że jest zdana wyłącznie na siebie, i zawróciła. W tym momencie mijający ją samochód Thea zahamował gwałtownie z piskiem opon. Mężczyzna wyskoczył z niego, mocno objął dziewczynę i przez chwilę wpatrywał się w jej zapłakaną twarz. – Na litość boską, Lily, co się stało? – zawołał. Przywarła do niego, pokrzepiona bliskością jego mocnego ciała. – Przepraszam... – wyszeptała. Nic już nie powiedział, tylko niemal wniósł ją do auta. Siedziała z głową odchyloną do tyłu i zamkniętymi oczami, podczas gdy błyskawicznie przejechał kilkaset metrów, dzielących ich od domu. Drzwi frontowe nadal były otwarte, lecz z wnętrza nie dobiegał żaden dźwięk. Theo wbiegł po schodach, przeskakując po dwa stopnie na raz, i zajrzał do sypialń dzieci. Po chwili zszedł wolniej, otoczył Lily ramieniem, zaprowadził do kuchni i zamknął drzwi. Wciąż obejmując, zaczął ją łagodnie kołysać. Jej serce powracało powoli do normalnego rytmu. Przytuliła głowę do piersi Thea i rozpłakała się. http://www.twoj-psycholog.info.pl/media/ -Nie. - Mam dość słuchania tego twojego „nie", Richardzie - po wiedziała, starając się zachować spokój. - Tb jedyna odpowiedź, jaką mogę ci dać. Odsunęła jego ręce i przetoczyła się na bok. - Myślałam, że mi ufasz. Ale to najwyraźniej nie jest mo żliwe. Wstała i nie oglądając się na pozostawioną piżamę i szlafrok, wypadła z pokoju. Richard usiadł, schował twarz w dłoniach, a potem zanurzył palce we włosach. Ciemność wokół niego zrobiła nagle się dużo bardziej czarna niż wcześniej. ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

– Dobra. – I jeszcze jedna rada. Uważaj na ten notes. Jeśli Morris go dostanie, natychmiast złamie szyfr, a wtedy przestaniecie go interesować. A jeśli Powers go odzyska, zostaniecie z pustymi rękami. – I będziemy musieli umrzeć. – Tak. – Kondor jeszcze raz spojrzał mu prosto w oczy. Luke ponownie Sprawdź Taka była Julianna. Onanizował się coraz szybciej, aż wreszcie wydał głuchy jęk. Nasienie wytrysnęło wprost na biel prześcieradła. Zapiął rozporek i wyjął nóż sprężynowy. Otworzył go ze świstem i spojrzał na ostre niczym brzytwa ostrze. Nawet się nie skrzywił, tylko przejechał nim przez całą lewą dłoń. Skóra otworzyła się i czerwona linia podążała w ślad za stalą. Z satysfakcją wyciągnął rękę, patrząc na to, jak krew miesza się ze spermą. Życie i śmierć. Początek i koniec. Teraz i zawsze. O tak, Julianna na pewno to zrozumie. ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY SZÓSTY – Masz coś dla mnie? Tom Morris nie musiał się bawić z Kondorem w żadne grzecznościowe