zaufania i troski o innych, staje się egocentryczne, notorycznie kłamie, manipuluje

Mitch w końcu skinął głową. Sandy wyczuwała, że nie jest zadowolony. Nie wiedziała, co jeszcze może powiedzieć. Takie ostatnio było jej życie. Nikt nie był z niej w pełni zadowolony – ani szef, ani mąż, ani dzieci. Tłumaczyła sobie, że jeśli wytrzyma trochę dłużej, wszystko się unormuje. Do spotkania z Wal-Mart przygotowywali się od dziewięciu miesięcy. Zostawali po godzinach, tyrali po nocach. Ale jeśli się uda, zarobią mnóstwo pieniędzy. Firma będzie mogła zatrudnić więcej pracowników. A Sandy przyniesie do domu pokaźną premię. Shep mógłby w końcu zauważyć, że jego żona też coś potrafi i ma swoje ambicje. O trzynastej czterdzieści pięć Sandy wstała i opuściła żaluzje w oknie, mając nadzieję, że w ten sposób łatwiej jej będzie się skoncentrować. Nalała sobie szklankę wody, wzięła do ręki długopis i postanowiła zabrać się poważnie do roboty. Właśnie zaczęła przeglądać dane rynkowe, kiedy przy jej łokciu rozdzwonił się telefon. Z roztargnieniem podniosła słuchawkę, nadal analizując w myślach cyfry. Nie była przygotowana na to, co usłyszała. Lucy Talbot krzyczała rozhisteryzowanym głosem. – Sandy, Sandy! Och, dzięki Bogu, że cię złapałam! W szkole coś się stało. Podobno strzelanina. Jakiś mężczyzna, chyba uciekł. Mówili w radiu. Są ranni. Uczniowie, nauczyciele, nie wiem, kto. Wszyscy tam jadą. Przyjeżdżaj szybko! Sandy nie pamiętała, czy odłożyła słuchawkę. Nie pamiętała, kiedy chwyciła torebkę i krzyknęła do Mitchella, że musi wyjść. http://www.warszawaginekolog.com.pl/media/ Łatwo przyszło, łatwo poszło. Przez trzy dni Rainie czuła się nawet fajnie. Potem zdziwiła się, że tak szybko jej przeszło. Trudno było tęsknić za czymś, czego nigdy się nie miało. A tak naprawdę wcale nie przestała marzyć. Miała ojca. Gdzieś tam. A przecież nigdy nie wiadomo... Adwokat Carl Mitz też istniał. Był dobrym prawnikiem. W czasie lunchu w jego towarzystwie Rainie przekonała się, że był też wyjątkowo miłym facetem. Miał odpowiednie kwalifikacje, więc Montgomery zdobył numer jego ubezpieczenia społecznego, nazwisko panieńskie matki i datę urodzenia. Z tego miejsca sprawę przejął Andrews. Rainie nie zachwycała się już tak bardzo osiągnięciami epoki elektroniki. Poprzedniego dnia zamówiła kopię raportu kredytowego. Nerwowo go przeglądała. Agent specjalny Albert Montgomery nie stanął przed sądem. Najwyraźniej

Prawda? Niestety, Kimberly stała ze spuszczoną głową i chyba nie nadawała się do walki. W końcu nic dziwnego. Była taka młoda. I w takim strasznym stresie. - Obwiniałam ojca - szepnęła Kimberly, może sama do siebie, a może do doktora Andrewsa. - Przez cały czas obwiniałam ojca, a w rzeczywistości Sprawdź - Amandę zamordował ktoś, kto chciał się dobrać do Quincy'ego. Ale na tym się nie skończyło. Potem ten sam człowiek wykorzystał jej śmierć, żeby namierzyć byłą żonę Quincy'ego. Zaprzyjaźnił się z nią, romansował z nią, w końcu zabił. Dosłownie ją zaszlachtował. W niecałą dobę później porwał ojca Quincy'ego. Luke uniósł brwi. - W sprawę musi się włączyć biuro - powiedział zdecydowanie. Podobnie jak Quincy wydawał się porządnym człowiekiem, przynajmniej jak na federalnego. - To oczywiste, że biuro zajęło się sprawą. Lada dzień powinni aresztować Quincy'ego. - Co?! - Oskarżają go o zabicie byłej żony. Wspomniałam o tym?