Znowu zapadła cisza. Amy brakowało

-Wiedziałam, że nadejdzie dzień, kiedy pojawi się przede mną szansa. Kiedyś wreszcie będę mogła wyjechać i zobaczę miejsca, które zawsze chciałam odwiedzić. Taka szansa nadarzyła się w zeszłym roku. Wyprostowała się, jej oczy błysnęły. - Wielka korporacja chciała wykupić nasz motel. Na jego miejscu zamierzali wybudować porządny hotel. Początkowo tata odmówił. Powiedział, że motel należy do mnie, że chce mi go przekazać. W ten sposób zapewniłby mi utrzymanie do końca życia. - Umilkła. - Wtedy wreszcie zdobyłam się na szczerość. To była dla mnie najtrudniejsza rzecz. Jeszcze teraz ciężko jej było o tym mówić. - Powiedziałam tacie, że prowadzenie motelu nie jest moją życiową ambicją. - Spochmurniała. - Bardzo to przeżył. Było mu przykro. Dla mnie też było to straszne, ale musiałam postawić sprawę jasno. Musiałam. https://kobietaistyl.pl się obejrzeć wodospad. Pokonała strumień, przeskakując z kamienia na kamień, a potem, nisko pochylona, wspinała się po stromej, zalesionej skarpie, aż dom Lucy znalazł się w polu widzenia. Pod osłoną krzewów padła na ziemię, nie zważając na chmary komarów, ani na chwilę nie tracąc przytomności umysłu i koncentracji. Gdyby ktoś ją wtedy zobaczył, nie miałaby nic na swoje usprawiedliwienie. Ale ryzyko niezmiernie ją pociągało, dodawało specyficznego smaczku całej wyprawie. Barbara ze zdziwieniem odkryła w sobie zamiłowanie do niebezpiecznych sytuacji. Nigdy wcześniej nie miała okazji odkryć tej strony swojego charakteru. Jej ojciec nauczył strzelać wszystkie cztery córki. Nigdy nie

To piękna dziewczyna. Upięte włosy podkreślały linię mlecznej szyi. Kuszące policzki. Regularne, delikatne rysy twarzy, jak wyrzeźbione przez artystę... Co się z nim dzieje? Co na to analityczny umysł? Sprawdź jego biura, ale w ogóle go tam dzisiaj nie było. Poszłam więc do niego do domu... Właśnie stąd dzwonię... I tu też go nie ma. – Sidney, zadzwoń na policję i opowiedz im absolutnie wszystko, dobrze? Zaraz kogoś tam przyślą. Cholera jasna. Cholera! – powtórzyła Lucy z napięciem, postukując puszką koncentratu o szafkę. – Obydwoje z Jackiem czekaliśmy za długo, próbując chronić siebie nawzajem. Och, Sidney... Tak mi przykro. – Lucy? – Ktoś mnie tu prześladuje – wyrzuciła z siebie. – Myślałam, że to Barbara, ale teraz... nie wiem. Może ktoś jej tylko używa jako zasłony dymnej. – Potarła czoło z frustracją. Zbyt wiele na nią spadło. – Nic z tego nie rozumiem. Są tu Plato Rabedeneira i Sebastian Redwing.