– Pani O’Grady – wtrącił się spokojnie Quincy. – Są pewne rzeczy, o których musi się

przyrody, tylko żeby mu angielskiego nakrycia głowy wiatr nie zdmuchnął. Ale gdzie ona? Czy nie zażartowała sobie z niego? Nie! Od drewnianej ściany oderwała się szczupła postać i zbliżyła powoli. Strusie pióra trzepotały nad kapeluszem, woalka jak leciutka pajęczynka furkotała przed twarzą. Ręka w długiej rękawiczce (już nie szarej jak przedtem, lecz białej) podniosła się, przytrzymując brzeg kapelusza. Właściwie widać było tylko te białe ręce, poruszające się ptasimi ruchami, bo czarna suknia tajemniczej osoby zlewała się z ciemnością. – Pan jest silny, od razu wyczytałam to w pańskiej twarzy – powiedziała panna bez żadnych wstępów niskim, piersiowym głosem, od którego pan Feliks czemuś zaczął dygotać. – Teraz spotyka się tylu słabych mężczyzn, wasza płeć się wyradza. Wkrótce, za jakieś sto lub dwieście lat, mężczyzn nie będzie można odróżnić od kobiet. Ale pan jest inny. A może się mylę? – Nie! – zawołał policmajster. – Wcale się pani nie myli. Jednakże... – Powiedział pan „jednakże”? – przerwała mu tajemnicza nieznajoma. – Nie przesłyszałam się? Tego słowa używają tylko słabi mężczyźni. Feliks Stanisławowicz przestraszył się bardzo, że panna zaraz się odwróci i zniknie w ciemności. – Chciałem powiedzieć „jedna”, ale z przejęcia pomyliłem się – wybrnął policmajster. – Jedna gwiazda, odwieczna moja opiekunka, przyprowadziła mnie na tę wyspę, podpowiedziała sercu, że tu, właśnie tu, spotka ono nareszcie tę, o której marzyło przez https://wysokieszpilki.pl życie, wybaczyłbyś mi, Ojcze! Trzeba natychmiast udać się do pustelni i zdemaskować samozwańca! Już za klamkę chwytałam, gdy naszły mnie wątpliwości. A jeśli się mylę? A jeśli Lampego na Rubieżnej Wyspie nie ma, a ja skłonię cię, Ojcze, do naruszenia samotności świętej pustelni! Następstwa takiego świętokradztwa będą straszne. Toż przez osiem stuleci nie stanęła tam stopa postronnego człowieka! Takiego świętokradztwa archijerejowi nie wybaczą. Rozdepczą Ojca, rozszarpią, pohańbią – już ojciec Witalis się o to postara. Jaka to będzie strata dla guberni! Co tam zresztą gubernia – dla całej Cerkwi prawosławnej! A z głupią ciekawską babą co zrobić? Odeślą najwyżej ze wstydem pierwszym statkiem – i cała kara. Dlatego ot co postanowiłam: teraz pojadę do miasta, przebiorę się za nowicjusza. Potem udam się na Mierzeję Postną, tam jest przywiązana łódka brata Kleopy. Kiedy ściemnieje (a

mi się pomóc. Przypadek Terpsychorowa jest ciężki, ale nie beznadziejny, natomiast jak ratować Lentoczkina – pojęcia nie mam. Polina Andriejewna drgnęła: zrozumiała, że zniknięcia Aloszy jeszcze nie wykryto, i nic nie powiedziała. Jednokółka jechała już przez sosnowy lasek, pośród różnobarwnych, w najrozmaitszych stylach utrzymanych domków kliniki. Zza zakrętu ukazała się willa doktora; u jej podjazdu Sprawdź razu, stopniowo. Jedyną istotą, którą Jesichin kochał, i to kochał namiętnie, była jego córka, cicha, przemiła dziewczynka, która wcześnie straciła matkę i z wolna gasła na gruźlicę. Miesiącami prawie nie odchodził od jej łoża, najwyżej na godzinę czy dwie do atelier, popracować nad obrazem. Wreszcie wpadł na pomysł, żeby przenieść płótno do dziecinnego pokoju i w ogóle nie opuszczać małej. Nie jadł, nie pił, nie spał. Ci, co widywali go w tamte dni, opowiadają, że wyglądał przerażająco: rozczochrany, nieogolony, w zasmarowanej farbami koszuli, malował portret córki, wiedząc, że to portret ostatni. Nikogo do pokoju nie wpuszczał, wszystko robił sam: poda dziewczynce pić albo lekarstwo, albo coś do zjedzenia i znów chwyta za pędzel. Kiedy zaś zaczęła się agonia dziecka, wpadł w istne szaleństwo, ale nie ze smutku, tylko z zachwytu: tak cudownie grały światło i cień na wykrzywionej męczarniami, wychudłej twarzyczce. Ludzie zebrani w sąsiednim pokoju słyszeli zza zamkniętych drzwi żałosne jęki. Umierająca płakała, prosiła wody, ale na próżno, Jesichin nie mógł oderwać się od obrazu. Kiedy wreszcie wyłamano drzwi, dziewczynka już nie żyła, a