- Mhm. - Objął ją mocniej. - Wiesz już, co z nim zrobisz?

Jest winna wszystkiemu, o co oskarżał ją Santos. Dobry Boże, to prawda! Z oczu Glorii popłynęły łzy. Otarła je zniecierpliwiona. - Mamo, oni wszystko wiedzą. O sprawie Santosa, o twoich powiązaniach z Robichaux. O tym, co on... jakich dostarczał ci... usług. - Podniosła głos. - Czy to prawda? Tak było? Robiłaś to nawet wtedy, kiedy żył jeszcze ojciec? - Nie! - krzyknęła matka głosem tak rozpaczliwym, jakby wydobywał się z najgłębszych zakamarków duszy. - Nie! Gloria zamknęła jej dłonie w swoich. Były zimne i wilgotne, niczym dotyk śmierci. - Mają dowody. Daty, fotografie. Całą twoją teczkę. Mamo... powiedz, że to nieprawda. Ja ci uwierzę. Powiedz, skąd mogą mieć te zdjęcia, a ja... Hope wyrwała dłonie i wyskoczyła z łóżka. Przebiegła przez pokój, zatrzasnęła drzwi i zamknęła je na klucz. - Mamo! - Nadchodzą Ciemności! Musimy się ukryć, Glorio Aleksandro! Musimy przygotować plan! „Choćbym chodził ciemną doliną...” - Mamo... - Gloria patrzyła na nią coraz bardziej przerażona. - Uspokój się, razem coś wymyślimy. Obiecuję, że znajdę jakieś wyjście... - Nie, nie... to nadchodzi. Nadchodzą Ciemności, Zło... Nadchodzi On! Gloria ponownie ujęła dłonie matki i mocno je ścisnęła. - O czym ty mówisz? Wyjaśnij mi, chcę ci pomóc. - Dobrze. - Hope pokiwała głową. - Muszę ci powiedzieć. Powiem... - Napotkała wzrok córki. Jej spojrzenie było pełne lęku, obłąkane. - Ciemności i Bestia. Idą po nas. Już są. - Zaczęła krążyć niespokojnie po pokoju. Długie poły jedwabnego szlafroka owijały się wokół jej kostek. - Próbowałam cię ochraniać, od samego początku. Nigdy nie ustępowałam, bo... bo, widzisz, ja wiedziałam. Widziałam to w tobie i wiedziałam, że to jest złe. Gloria zwilżyła wyschnięte wargi. - Co we mnie widziałaś, mamo? - Bestię! Gloria cofnęła się. Słowa matki dotknęły ją do żywego. Naraz przypomniała sobie dzieciństwo i wpatrzone w nią oczy Hope, za każdym razem, kiedy się budziła. Jęknęła przerażona. Pragnęła od matki tylko jednego http://www.dobre-budownictwo.org.pl/media/ - Nic się nie zdarzy, schowałam słoik z miodem. - Bo gdyby... - nie dawał za wygraną. - Nie sądzisz chyba - mówiła Alli - Ŝe wyrzucę miód na śmietnik? Erika ma prawie rok i sama niedługo dam jej bułkę z miodem. - Hm, nie wiem. Kto mi zaręczy... ? - Ja. A doktor wie, o czym mówi. - No... chyba masz rację. Wziął Alli w ramiona i przytulił mocno. - Nie chce mi się juŜ gadać. Mam ochotę na coś całkiem innego. - Znowu? Mark odsunął się i zapytał z powaŜną miną: - UwaŜasz, Ŝe za często się kochamy? - Nie, Ŝartowałam - odparła z uśmiechem, a gdy Mark wciąŜ na nią patrzył,

Dziewczyna miała już usiąść, gdy coś przyciągnęło jej uwagę. - Och, lady Heleno, Millie się oszczeniła! Czyż te maleństwa nie są słodkie? - W rogu pokoju stało pudło, w którym Millie pilnowała zazdrośnie czterech rozkosznych szczeniaków. - Miło, że tak mówisz, moja droga - odparła lady Helena z aprobatą. Nie rozumiała, dlaczego Lysander nie znosi tej czarującej dziewczyny. Panna Stoneham wiedziała, że są w żałobie, i miała na tyle taktu, by ubrać się w szarą sukienkę ozdobioną tylko czarną aksamitką. Tak, pomyślała lady Helena, ta dziewczyna nadaje się na towarzyszkę dla Arabelli. Gdy Clemency i Arabella weszły do salonu, Lysander wstał i lekko się ukłonił. Jednak nie podał jej ręki; wyraźnie było widać, że nie chce, by tu została. Clemency usiadła, czując nagłe przygnębienie. Dlaczego nie jest bardziej życzliwy? Czyżby jeszcze nie wybaczył, że natknęła się w lesie na Arabellę i młodego Baldocka? Przecież to nie jej wina! Co za głupstwa, skarciła się w duchu. Jakie ma znaczenie, że markiz nią gardzi? Przecież nie chce mieć do czynienia z tym wstrętnym człowiekiem i im mniej go będzie widywać, tym lepiej. Poprawiła suknię i starała się skupić na słowach lady Heleny. Sprawdź - Tak, przyznaję. Dałoby się to jakoś załatwić? Zorientowała się, Ŝe jest śmiertelnie powaŜny. - Zadzwonię do Kary. Niedługo przyjeŜdŜa po wóz, więc dobrze się składa. - Dobrze, a jak Erika się obudzi, pójdziemy do jubilera, wybierzesz sobie pierścionek. Będzie bomba w rodzinie. - Bardzo mi to odpowiada - stwierdziła Alli z uśmiechem. - Ta-ta! - krzyknęła mała. - Ojej, chyba obudziłam ją. - Raczej nasze trzeszczące łóŜko. - Mark! - Taka jest prawda - rzekł śmiejąc się. - Ta-ta.