cierpliwości.

bardzo zadowolony. Prawdziwy geniusz! - Nie mogę uwierzyć, że wcześniej o tym nie pomyślałem. Tobie potrzebna jest ochrona przed rodziną, a mnie żona. To doskonały... - Szukasz matki dla swojego dziedzica, a nie żony. - Stanęła za sofą, jakby się bała jego reakcji. - Sam tak powiedziałeś, Lucienie. - Co za różnica? Najważniejsze, że się dobrze rozumiemy i że masz dobre pochodzenie. - Przestań! Nie potrzebuję twojej opieki. Sama potrafię o siebie zadbać. - Ja zrobię to lepiej. Sama przyznałaś, Alexandro, że twoje perspektywy zawodowe wyglądają marnie. Małżeństwo byłoby korzystne dla nas obojga. Nie bądź uparta. - Nie jestem uparta. A pracy nie znajdę z twojego powodu! - Zdecydowanym krokiem podeszła do drzwi. - Przepuść mnie! - zażądała. Gdy się nie ruszył, po jej policzku spłynęła łza. Po niej następna. - Dlaczego? - Bo zmieniłam zdanie. Już cię wcale nie lubię! A oto kolejna lekcja: nie można mieć wszystkiego, czego się zapragnie. Odsunął się, zaciskając szczęki. Alexandra wyskoczyła na korytarz i trzasnęła za sobą drzwiami. - Do diaska! - zaklął pod nosem. Pomysł był świetny. Przecież są dla siebie stworzeni. A poza tym ją kocha. Zamarł na dłuższą chwilę. Nie raził go piorun, więc ostrożnie powtórzył te słowa: http://www.szfalnia.pl/media/ Właśnie okrążał drzewko brzoskwiniowe, kierując się na powrót w stronę domu, gdy rozległ się jakiś hałas. Robot zatrzymał się natychmiast, zachowując czujność. Boczne drzwi uchyliły się i ze środka wysunęły się meta- lowe ramiona, giętkie i sprężyste, ale i nieufne. Po drugiej stronie drewnianego płotu, za rządkiem margerytek, coś się poruszyło. Niania spojrzała badawczo w tym kierunku, słychać było szybkie stukotanie noktowizorów. Na niebie migotało tylko kilka niewyraźnych gwiazd. Robot jednak coś dostrzegł, i to wystarczyło. Po przeciwnej stronie płotu znajdowała się druga Nia- nia, która ostrożnie przedzierała się przez klomby z kwia- tami, ciągle przybliżając się do ogrodzenia. Starała się prze- mieszczać najciszej, jak umiała. Obie zatrzymały się,

- Co? - ...nonsens. - Mimo przerażenia, które odmalowało się na jej twarzy, był z siebie bardzo zadowolony. Prawdziwy geniusz! - Nie mogę uwierzyć, że wcześniej o tym nie pomyślałem. Tobie potrzebna jest ochrona przed rodziną, a mnie żona. To doskonały... - Szukasz matki dla swojego dziedzica, a nie żony. - Stanęła za sofą, jakby się bała jego reakcji. - Sam tak powiedziałeś, Lucienie. Sprawdź - Tak. Zgadzasz się? - T - tak. Bardzo dziwny pomysł, ale całkiem romantyczny. A co z tobą i Lex? - Alexandra przebywa... - wziął głęboki oddech - w piwnicy z winami. - Co takiego? W piwnicy... - Mogłabyś ją odwiedzić. Oczywiście pod warunkiem, że nic nie powiesz mamie. - Och, nie pisnę słowa. Ale dlaczego... - Mam swoje powody. Wkrótce je wyjawię. Tylko nie pozwól jej uciec. Jest bardzo uparta. Rose zachichotała. - Bo nie chce wyjść za ciebie za mąż? - Na razie. Bał się zdradzić jej więcej szczegółów, ponieważ Alexandra bez trudu by z niej wszystko wyciągnęła. Umiała mącić ludziom w głowach, tak że sam musiał być przy niej